Według relacji świadków do karygodnej sytuacji miało dojść już po zakończeniu spotkania. Jako pierwszy opisał ją za pośrednictwem Twittera Arkadiusz Szczęsny - kierownik Jagiellonii Białystok. "Furman, dramacie. Taras nie jest żadnym banderowcem. Nie masz prawa tak mówić! Zrobię wszystko żeby Cie ukarali" - napisał na portalu społecznościowym członek sztabu Jagi. Później pojawiły się głosy, że zawodnik Wisły Płock krzyknął w kierunku reprezentanta Polski "Ty j****y banderowcu!".
Niedługo później dziennikarze mieli okazję zapytać o tę sytuację Romanczuka. Zawodnik białostoczan wyraźnie smutny rozmawiał z przedstawicielami mediów w strefie mieszanej. - Wyzywał mnie od "bandery". Ciężko teraz opanować emocje. Znam historię swojej rodziny, część z niej została zamordowana przez "banderę" i on mnie tak nazywa. Ciężko coś powiedzieć. To brak szacunku. Podczas dzisiejszego meczu był ostatni raz, kiedy podałem mu rękę - wyjaśniał lider zespołu z Podlasia.
Dominik Furman mógł być wściekły po meczu. Wisła Płock straciła bowiem punkt z faworyzowaną Jagą w ostatniej akcji spotkania. Nic jednak nie usprawiedliwia takich słów. Jeśli relacje świadków się potwierdzą, to pomocnik "Nafciarzy" może spodziewać się srogiej kary od Komisji Ligi.
Po sobotnim triumfie Jagiellonia wciąż jest na trzeciej pozycji w ligowym zestawieniu. Wisła Płock, tracąc punkt w samej końcówce, pozostała w strefie spadkowej. Gdyby obroniła choć remis, to wydostałaby się z niej.
Polecany artykuł: