Początek spotkania to wyrównana walka obu zespołów. Taki stan rzeczy utrzymał się do 33. minuty. Wówczas umiejętnościami błysnął Nika Dzalamidze. Gruzin przebiegł prawie połowę boiska, nie robiąc sobie nic z próbujących mu przeszkodzić graczy Śląska, następnie minął Mariana Kelemena i wpakował piłkę do bramki. Gospodarze nie zdąrzyli się otrząsnąć po stracie gola, a już przegrywali 0:2. Po rzucie wolnym piłkę do bramki ładną główką skierował Jarosław Bieniuk.
Przeczytaj też: Sensacja w Daegu. Usain Bolt zdyskwalifikowany
Śląsk nie zamierzał jednak składać broni. W poprzednim sezonie piłkarze Oresta Lenczyka we Wrocławiu również przegrywali z Widzewem 0:2, ale zdołali wyrównać. "Wojskowych" do walki poderwał kapitan - Sebastian Mila, który wykorzystał dośrodkowanie Łukasza Madeja i pokonał Macieja Mielcarza. Na więcej jednak nie było podopiecznych Oresta Lenczyka stać. Śląsk mógł nawet przegrać wyżej, ale już w doliczonym czasie gry Piotr Grzelczak mógł trafić do pustej bramki, ale źle trafił w piłkę. Śląsk nie wykorzystał okazji do objęcia pozycji lidera. Gdyby wrocławianie wygrali, mieliby 3 punkty przewagi nad Lechem i Polonią Warszawa. Swoją sytuację w tabeli poprawił za to Widzew, który niespodziewanie jest już na 5. miejscu.
Śląsk - Widzew 1:2
0:1 Dzalamidze 33. min, 0:2 Bieniuk 38. min, 1:2 Mila 66. min
Śląsk: Kelemen Ż - Celeban, Wasiluk (46. Socha Ż), Pietrasiak, Spahić - Madej Ż (72. Diaz), Dudek, Mila, Sztylka, Ćwielong (64. Sobota) - Voskamp
Widzew: Mielcarz Ż - Broź Ż (56. Mroziński), Bieniuk, Ukah, Dudu - Budka Ż, Dzalamidze (83. Bartkowski), Pinheiro, Panka Ż - Okachi, Oziębała (25. Grzelczak Ż)
Śląsk - Widzew, wynik 0:2. Kolejna niespodzianka w Ekstraklasie
5. kolejka Ekstraklasy obfituje w niespodzianki. W piątek Górnik pokonał 2:1 Lecha, a w sobotę Wisła przegrała 0:1 z Lechią. W niedzielę sensację sprawił Widzew, który 2:1 wygrał z wicemistrzem Polski - Śląskiem Wrocław.