Super Express: - Po pierwsze ogromne gratulacje, zapisałeś się bowiem w historii zostając pierwszym polskim piłkarzem, który strzelił bramkę w Lidze Konferencji Europy.
Fabian Piasecki: - Dziękuję bardzo. Przyznam szczerze, że nawet przez chwilę nie myślałem pod tym kątem i jest to dla mnie spore zaskoczenie. Jest to jednak bramka jak każda inna i mam zamiar dalej ciężko pracować, aby trafiać do siatki jak najczęściej. Muszę po prostu wychodzić na boisko i robić swoje. Fajnie, że udało mi się strzelić bramkę, ale ten mecz to już przeszłość. Teraz skupiam się już na rewanżu.
- Ten mecz miał jednak dla ciebie słodko-gorzki posmak. Wobec nieobecności Erika Exposito wydawałeś się murowanym faworytem do gry w pierwszym składzie, tymczasem pojawiłeś się na placu gry dopiero na ostatnie pół godziny.
- Przyznam szczerze, iż nie myślałem, że tak to będzie wyglądać. Dostałem wczoraj delikatnego „gonga” i nie będę ukrywał, że byłem tym faktem rozczarowany. Nie mogę się jednak obrażać, muszę dalej ciężko pracować i na treningach pokazać, że zasługuję na zaufanie od trenera. Zobaczymy co z tego wyjdzie, choć jak widać na razie nie jest łatwo.
- Masz poczucie, że w Śląsku nie otrzymałeś do tej pory prawdziwej szansy na pokazanie swoich umiejętności?
- Nie będę owijał w bawełnę, do tej pory jeszcze nie otrzymałem swojej szansy. Mam także świadomość jak wygląda sytuacja z Erikiem Exposito. Śląsk otrzymywał wcześniej za niego różne oferty i oczywiste jest, że klub może na nim zarobić konkretne pieniądze. O to absolutnie nie mam do nikogo pretensji. Uważam jednak, że gdy już pojawiałem się na boisku to prezentowałem się nieźle, strzelałem bramki. W mojej opinii zasłużyłem na większy kredyt zaufania i więcej okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Bardzo żałuję takiego stanu rzeczy, mam bowiem przekonanie, że gdybym grał więcej to kilka dodatkowych bramek na pewno bym zdobył.
Król strzelców w Pogoni?! Może być kolejny transferowy hit
- Ten sezon zacząłeś jednak od gola przeciwko Estończykom. To może być dla ciebie przełomowy moment?
- Poprzednie rozgrywki także zacząłem od bramki i wiele to nie zmieniło, nie nastawiam się więc zbyt mocno. Ciężko pracuję na treningach i będę próbował robić swoje. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy, jak będzie wyglądała moja sytuacja w bieżącym sezonie. Na pewno bramka przeciwko Estończykom – choć bardzo ważna – nie da mi nagle ogromnego kredytu zaufania ze strony sztabu szkoleniowego. Tak jak mówiłem, nie nastawiam się zbyt mocno, gdyż przerabiałem to już w zeszłym sezonie, gdy strzelane gole niewiele zmieniały w mojej sytuacji. Muszę jednak robić co do mnie należy, czyli pracować dalej i potwierdzać swoją dobrą dyspozycję, gdy pojawię się na boisku.
- Stawiasz przed sobą konkretne cele indywidualne na najbliższe rozgrywki?
- Głównym celem z pewnością jest to, żeby grać w każdym meczu. I nie mam na myśli łapania po kilkanaście minut, tylko regularną grę w pierwszym składzie. Uważam bowiem, że mogę być wartością dodaną dla tego zespołu i sporo mu zaoferować. Jeśli chodzi o liczby to fajnie byłoby przekroczyć tę barierę 10 goli w PKO BP Ekstraklasie, a do tego dorzucić jeszcze jakieś trafienia – wzorem czwartkowego meczu z Paide – w Lidze Konferencji Europy i w Pucharze Polski. Co z tego będzie, czas pokaże.
- A jeśli chodzi o cały Śląsk, gdzie sięgają wasze ambicje jeśli chodzi o Ligę Konferencji Europy? Stawiacie sobie jakiś cel minimum?
- Nie będę odkrywczy, ale przede wszystkim musimy skupiać się na każdym kolejnym meczu. Będziemy starali się grać jak najlepiej, przechodzić rundę po rundzie i przejść możliwie jak najdalej. Wiadomo, że każdy z nas chciałby zagrać przynajmniej w fazie grupowej i zmierzyć się z bardzo dobrymi zespołami. Aby tak się stało, musimy najpierw przebrnąć przez cztery fazy eliminacji. Przed nami zatem jeszcze siedem meczów i daleka droga do fazy grupowej.
- Jak układa się twoja współpraca z trenerem Magierą? Jakie są między wami relacje?
- Wszystko jest w porządku, nie ma między nami żadnych niesnasek. W kwestii czysto sportowej każdy widzi jednak, że nie jestem pierwszym wyborem szkoleniowca. Tak jak powiedziałem jednak wcześniej, to są decyzje trenera Magiery i ma on oczywiście do nich prawo. Ja staram się pracować jak najciężej i zasłużyć na swoją szansę i na zaufanie trenera.
- W twoim głosie ewidentnie słychać jednak żal z powodu tego, że otrzymujesz tak mało okazji do gry.
- Nie ma co ukrywać, rozpoczęcie czwartkowego meczu na ławce rezerwowych było dla mnie ciosem i wiadomo, że nie byłem z tego powodu zadowolony. Mówiąc wprost, byłem wkurzony, że nie wyszedłem w pierwszym składzie i bardzo mocno mnie to zabolało. Powtarzam jednak, są to decyzje sztabu szkoleniowego i pozostaje mi się do nich dostosować.
Rozmawiał Paweł Staniszewski