Ojrzyński wygląda jak komandos - włosy obcięte na jeża, sylwetka kulturysty i groźne spojrzenie. - Gdy coś w naszej grze mu się nie podoba, to potrafi tak krzyknąć, że aż getry spadają - śmieją się piłkarze z Kielc. - Ale to porządny człowiek - dodają.
Zbierał grzyby, by przeżyć
Młody szkoleniowiec bez kompleksów wszedł na piłkarskie salony. Biedna, pozbawiona gwiazd Korona pod wodzą debiutanta rządzi w Ekstraklasie.
- Teraz jest super, ale prawdziwych przyjaciół poznaje się, kiedy nie idzie. Ciekaw jestem, czy po kilku porażkach ci, którzy poklepują mnie po plecach, wciąż będą przy drużynie - zastanawia się trener. - Nie zachłystuję się wygranymi. Pamiętam czasy, kiedy przez pół roku nie otrzymywałem pensji, rodzina nie miała z czego żyć, a ja z piłkarzami gotowałem w klubie sos z grzybów, które zebraliśmy, bo nie mieliśmy co jeść - wspomina pracę w Błękitnych Starogard Szczeciński.
W kolejnych klubach - Rakowie Częstochowa i Odrze Wodzisław, też ledwie wiązał koniec z końcem. - Ale nigdy nie przestałem wierzyć, że zła passa się odwróci. Jestem katolikiem i wartości, które wyniosłem z domu, pozwoliły mi przetrwać trudny okres - mówi.
Pozytywna energia
W lidze wzbudził sensację już w pierwszym meczu przeciwko Cracovii (2:1). Na boisku trzeszczały kości, a Ojrzyński przy ławce rezerwowych niczym talizman ściskał w dłoniach różaniec.
- Kiedy podjąłem pracę w Koronie, podarował mi go przyjaciel, który dostał ten różaniec od Jana Pawła II - zdradza trener. - W czasie meczu nie modlę się, nie ma na to czasu. Trzymając różaniec, czuję się pewniej, mam przeczucie, że nie jestem sam. Daje mi siłę i pozytywną energię. Nie robię tego na pokaz czy żeby zaistnieć w mediach. Taki mam sposób na życie i nie przejmuję się, że kogoś to śmieszy albo denerwuje - twierdzi opiekun Korony.
W sobotę kielczanie pokonali Śląsk (2:1) i awansowali na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy. Byłem bardzo szczęśliwy. W niedzielę rano rozmawiałem z tatą, moim przyjacielem i wielkim kibicem, a po południu dowiedziałem się, że nie żyje. Zmarł nagle w wieku zaledwie 63 lat. Szok, po którym trudno się otrząsnąć. Choć jest ciężko, tłumaczę sobie, że człowiek żyje i umiera dla Boga. Inaczej to wszystko nie miałoby sensu - kończy Leszek Ojrzyński.
Droga Korony do pierwszego miejsca w T-Mobile Ekstraklasie
Cracovia - Korona 1:2
Korona - Ruch Chorzów 2:2
Jagiellonia Białystok - Korona 1:1
Korona - Wisła Kraków 0:0
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona 2:3
Korona - Śląsk Wrocław 2:1