Wisła Płock - Korona Kielce 1:4 (1:2)
Bramki: Dawid Kocyła 15 - Adnan Kovacević 30, Marcin Cebula 34, Petteri Forsell 67, Jacek Kiełb 87
Żółte kartki: Abrosiewicz - Cebula, Spychała
Wisła: Dahne - Michalski, Rzeźniczak, Uryga, Cabezali - Ambrosiewicz (60. Adamczyk), Furman - Kocyła (71. Sahiti), Szwoch, Merebaszwili - Sheridan (83. Angielski)
Korona: Kozioł - Spychała, Kovacević, Tzimopoulos, Gardawski (66. Szymusik) - Gnjatić, Żubrowski - Cebula (77. Djuranović), Forsell (68. Radin), Pućko - Kiełb
Wydawało się, że Maciej Bartoszek, który podjął się misji ratowania Korony, nie ma większych szans na osiągnięcie celu. Kielczanie w poprzednich spotkaniach spisywali się bowiem fatalnie i co najważniejsze, zdobywali bardzo mało bramek. Dlatego nie dziwi, że w niedzielnej rywalizacji to Wisła Płock była faworytem do kompletu punktów.
Wszystko zaczęło się zgodnie z przewidywaniami. W 15. minucie wynik spotkania otworzył Dawid Kocyła. Młody pomocnik płocczan wykorzystał fatalne zachowanie Adnana Kovacevicia, który nie trafił w piłkę i w doskonałej sytuacji umieścił piłkę w siatce obok bezradnego Marka Kozioła. Wisła jeszcze przez kilka minut miała przewagę na boisku, ale potem wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Kwadrans po kuriozalnym błędzie Kovacević odkupił winy. Kapitan Korony wykorzystał dobre dośrodkowanie Petteriego Forsella z rzutu rożnego i po strzale głową doprowadził do wyrównania. Od tego momentu zaczął się popis Złocisto-Krwistych. Zaledwie kilkadziesiąt sekund po trafieniu Kovacevicia na listę strzelców wpisał się Marcin Cebula. Pomocnik wykończył świetną zespołową akcję Korony i dał swojemu zespołowi prowadzenie.
Kielczanie nie zwalniali tempa. Bliski zdobycia bramki był Matej Pućko, który po strzale z dystansu trafił w poprzeczkę. Druga połowa również należała do zespołu gości. Koronę do zwycięstwa przybliżył Forsell w 67. minucie. Fin wykorzystał kuriozalny błąd Alana Urygi, który wybijając piłkę trafił w słupek swojej bramki. Futbolówka spadła pod nogi Forsella, co wykorzystał znakomicie i podwyższył prowadzenie.
Kropkę nad "i" w 87. minucie postawił Jacek Kiełb. 32-latek zdecydował się na uderzenie z narożnika pola karnego. Piłkę po drodze strącił jeszcze Jakub Rzeźniczak i to zmyliło bramkarza Wisły, który nie miał szans na obronę. W doliczonym czasie gry sędzia podyktował jeszcze rzut karny dla płocczan. W polu karnym ręką zagrywał Grzegorz Szymusik. Po obejrzeniu powtórek Krzysztof Jakubik stwierdził jednak, że karny Wiśle się nie należy i zakończył spotkanie.