Legendę polskiej piłki prezes Polonii Józef Wojciechowski zwolnił w swoim stylu - przez osoby trzecie i "obsmarowując" w prasie. - Ja nie chcę rzucać w nikogo piachem, ale wiadomo, że niesmak pozostał. Liczyłem, że zrobię w Polonii coś fajnego. Nie żałuję, że spróbowałem. To nie moja wina, że to wszystko trwało tak krótko - mówi Lubański. - Mieszkam w Belgii, lidze belgijskiej przyglądam się od wielu lat, ale tego typu prezesa sobie nie przypominam - dodaje strzelec 48 goli dla Polski.
Lubański stracił pracę niecałe 3 miesiące po tym, jak został zatrudniony.
- Do Polonii ściągnięto mnie głównie po to, abym w przerwie zimowej dokonał dobrych transferów. Niestety, gdy wszystko było już przygotowane, prezes Wojciechowski zupełnie zmienił plany i nie zgodził się na dokończenie tych transakcji. Szkoda, że mi nie zaufał, bo te ruchy transferowe wzmocniłyby Polonię. A piłkarz, którego zaproponowałem - Aloys Nong - właśnie podpisał kontrakt z belgijskim klubem Mons. Czyli długo na nową pracę nie czekał, co dobrze o nim świadczy. Miałem też na oku Peruwiańczyka, jednego z najzdolniejszych piłkarzy w swoim kraju. Najpierw wszyscy w Polonii byli zgodni, że trzeba go pozyskać, ale nagle zmieniono zdanie. Nie potrafię zrozumieć dlaczego - Lubański rozkłada ręce. - Wydawało mi się, że wiem o futbolu prawie wszystko, ale prezes Wojciechowski chciał na przykład zatrudnić trenera od stałych fragmentów gry. Przyznam, że nigdy o takim specjaliście nie słyszałem. Takich pomysłów miał więcej, ale już nie chce mi się o tym rozmawiać. Dajmy spokój, sprawa jest zamknięta.