Józef Wojciechowski

i

Autor: Mariusz Grzelak

Wojciechowski: Król jest mi winien milion złotych! WYWIAD

2013-05-31 12:17

Serce mi się kraje, jak patrzę na to, co dzieje się z Polonią. Ten klub nie zasłużył na taki los! Zastanawiałem się, czy nie wrócić i nie pomóc, ale po co, skoro kibice chcieli mnie zlinczować? - twierdzi były prezes "Czarnych Koszul" Józef Wojciechowski (67 l.).

"Super Express": - Nie ma pan wyrzutów sumienia, że sprzedał Polonię Ireneuszowi Królowi, który okazał się niewypłacalny? Teraz Polonia z powodu długów nie zagra w Ekstraklasie.

Józef Wojciechowski: - Nie mam. To był jedyny kupiec. Wtedy nie wiedziałem, że nie ma pieniędzy. Boli mnie co innego. Los, jaki spotkał ten klub. Polonia na to nie zasłużyła. Biłem się z myślami, czy nie wrócić, nie pomóc… Chciałem. Ale wtedy wracał obraz kibiców, którzy - kiedy ogłosiłem, że sprzedaję klub - biegali po budynku mojej firmy, żeby mnie zlinczować. Włożyłem w Polonię miliony, teraz okazuje się, że te pieniądze wyrzuciłem w błoto. I to zachowanie kibiców sprawiło, że pozostałem z boku.

- Ireneusz Król, który kupił od pana Polonię, wszystkim w klubie jest winien duże pieniądze. Z panem do końca się rozliczył?

- Nie. Jest mi jeszcze winien około miliona złotych.

- Nie brak głosów, że obecna sytuacja Polonii to pana wina. Mówi się, że zepsuł pan rynek, płacąc wielkie pieniądze przeciętnym piłkarzom.

- Dlaczego nikt nie mówił, że w Lechu czy Legii zawodnicy zarabiali po 500 tysięcy czy milion złotych za sezon? Gaże w Polonii naprawdę nie odbiegały od ligowych standardów. Chciałem mieć najlepszych zawodników i najlepszą drużynę w Polsce. To musiało kosztować. Plan był taki, żeby Polonia zdobyła mistrzostwo Polski, a w pucharach grała na Stadionie Narodowym. Wtedy wydatki by się bilansowały.

- Wie pan, że dziś piłkarze Polonii najbardziej żałują, że nie doceniali tego, co mieli przy panu…

- Chyba trochę za późno poszli po rozum do głowy. To oni wszystko popsuli. Gdyby grali tak, jak zarabiali, to dziś nie byłoby problemów z Królem, a Legia na dwie kolejki przed końcem rozgrywek nie świętowałaby tytułu. Media ostro ze mną jechały. Że ochrzaniając zawodników, mylę ich nazwiska, że wytwarzam presję. A to było dla ich dobra, żeby zmobilizować. Teraz chyba wreszcie to docenili i zrozumieli.

- Nie brakuje panu piłki. Wróci pan?

- Na razie jestem kibicem. Kusi, by wrócić. Cały czas o tym myślę, choć ostatecznej decyzji jeszcze nie podjąłem.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze