Do tej pory kibice Tottenhamu byli umiarkowanie zadowoleni z Rosjanina, bo Pawluczenko zdobył w lidze zaledwie jednego gola.
- Roman wcale nie chciał przenosić się do Londynu. Został siłą sprzedany przez klub i jestem pewna, że bardzo chciałby wrócić do ojczyzny - usprawiedliwiała swojego syna pani Lubow Pawluczenko. Roman wreszcie zaczyna się przyzwyczajać do życia na Wyspach i zapewnił "Kogutom" drugie w tym sezonie zwycięstwo. Na nic jednak zdałby się Pawluczenko, gdyby nie fura szczęścia, które w sobotę było po stronie gospodarzy. Co prawda, już w 3. minucie prowadzenie dla Liverpoolu zdobył Dirk Kuyt (28 l.), ale potem Tottenhamowi wiodło się już tylko lepiej. Przed utratą bramek gospodarzy ratował słupek i poprzeczka, a wyrównujący gol padł po samobójczym strzale Jamiego Carraghera (30 l.).
- Byliśmy zdecydowanie lepsi, nie mogę uwierzyć w to, co się stało - lamentował po meczu trener "The Reds", Rafa Benitez.
Mimo porażki Liverpool utrzymał się w czołówce tabeli, coraz gorzej wygląda natomiast sytuacja Arsenalu, który sensacyjnie przegrał 1:2 ze Stoke i do liderujących Chelsea i Liverpoolu traci już sześć punktów.