Reprezentant Anglii od dawna był na celowniku Liverpoolu. Co prawda, szefowie Aston Villi nie chcieli go puścić, ale on uparł się na odejście z Birmingham. Pokłócił się nawet z kibicami, bo ci mieli mu za złe, że otwarcie mówi o chęci zmiany barw klubowych. To samo za złe mieli mu w klubie, gdzie został uznany za persona non grata. Teraz, gdy był o krok od upragnionego transferu, przyszło feralne 15-minutowe spóźnienie.
- Możemy ogłosić, że Gareth Barry pozostanie piłkarzem Aston Villi. Wcześniej ustaliliśmy czas na finalizację transakcji i obie strony doskonale o tym wiedziały. Termin minął i nic na to nie poradzimy – czytamy w oficjalnym oświadczeniu klubu.
Liverpool skłonny był zapłacić sumę na jaką wyceniono Barry'ego – 18 milionów funtów. Chciano jednak dokładnie ustalić metodę płatności i poproszono o minimalne przesunięcie godziny zero. Wszystko było gotowe o 17:15. Niestety, dyrektor sportowy „The Villans” Randy Lerner był bezwzględny i stwierdził, że to koniec negocjacji. Jak widać, nie warto się spóźniać.