„Niestety, dzisiaj zostałem zaatakowany przez czterech tchórzy, którzy zranili mnie i usiłowali skrzywdzić moją rodzinę. Kiedy stawiasz opór, tak się dzieje. Udało im się zabrać całą moją biżuterię i uciec, a moja twarz jest w takim stanie” – napisał Cancelo w mediach społecznościowych, pokazując na zdjęciu ranę nad okiem. „Nie wiem, skąd się biorą tak podli ludzie. Najważniejsza dla mnie jest rodzina i na szczęście wszyscy są w porządku. Po tylu przeszkodach w moim życiu to jest kolejna, którą pokonam. Mocny i silny, jak zawsze” – podsumował piłkarz Manchesteru City.
Zbigniew Boniek się nie patyczkował. Takich słów mogliście się nie spodziewać, mowa o kompromitacji
Klub potwierdził, że doszło do incydentu i że Cancelo stał się ofiarą napadu we własnym domu w czwartkowy wieczór 30 grudnia. Pracownicy Man City są w stałym kontakcie z zawodnikiem, a policja prowadzi śledztwo. W piątkowy ranek nie było jeszcze wiadomo, czy Portugalczyk pojedzie z drużyną na kolejny mecz ligowy, który podopieczni Pepa Guardioli rozegrają w sobotę 1 stycznia z Arsenalem Londyn.
„Jesteśmy zszokowani i przerażeni, że Joao Cancelo i jego rodzina zostali zaatakowani i stali się ofiarami włamania we własnym domu. Joao i jego rodzina mają pełne wsparcie klubu, który pomaga też policji w śledztwie w tej bardzo poważnej sprawie” – głosi oświadczenie Manchesteru City.