Artur Wichniarek wprost o czerwonej kartce Lewandowskiego. To mógł być dużo gorszy scenariusz

Pierwszą żółtą kartkę ujrzał już w 11. min po faulu na Unaiu Garcii. - Druga żółta kartka a w konsekwencji czerwona należała się Robertowi – ocenia był napastnik, a obecnie ekspert piłkarski Artur Wichniarek. – Na powtórkach było dokładnie widać, że jego łokieć wylądował na szyi obrońcy (David Garcia red.), a gdyby trafił w twarz, to pewnie byłaby od razu czerwona. Nie wiemy skąd takie zagranie i faul Roberta, ale takie życie. Często zdarza się, że napastnik chce przyblokować obrońcę, to jednym okiem patrzy na piłkę, a drugim na rywala, ale wyszło niezbyt szczęśliwie. Robert zbyt często w karierze nie był karany czerwonymi kartkami, więc raz na 10 lat (poprzednia w lutym 2013 w barwach Borussii przeciwko HSV) może dostać i nic wielkiego się nie stało, tym bardziej, że Barcelona wygrała i kończy jedną trzecią sezonu na czele tabeli - dodaje. Jakie będą reperkusje czerwonej kartki to się dopiero okaże. Wiadomo, że Lewandowski nie zagra w kolejnym meczu z Espanyolem (31 grudnia), ale jeśli władze ligi uznają gest za niesportowy, to mogą wymierzyć większą karę.

Czy korupcja znów zaczyna zżerać polską piłkę? Klub ekstraklasy stanowczo reaguje na podejrzenia

Hiszpańskie media spekulują, że może być zawieszony na trzy, a nawet na cztery mecze. - Jeśli Barcelona poradziła sobie w „10” z Osasuną, to i nawet w przypadku zawieszenia Roberta będzie sobie w stanie poradzić – komentuje Wichniarek, który ma podobne statystyki w... czerwonych kartkach jak Lewy, bo ujrzał trzy jako profesjonalny piłkarz. Lewandowski tą trzecią, a pierwszą w karierze zobaczył w barwach I-ligowego Znicza Pruszków. Barcelona po zwycięstwie z Osasuną 2:1 jest liderem tabeli i wyprzedza Real o 5 punktów, ale Królewscy mają jeden mecz rozegrany mniej.