O śmierci byłego piłkarza poinformowały hiszpańskie media. "Quini" zasłabł w trakcie jazdy samochodem, a przyczyną tego był atak serca. Niestety służbom medycznym, które szybko pojawiły się na miejscu, nie udało się go uratować. 68-latek zmarł w karetce.
Enrique Castro Gonzalez to prawdziwa legenda hiszpańskiego futbolu. Grał na pozycji napastnika i na szersze wody wypłynął jako zawodnik Sportingu Gijon. Grał w nim w latach 1968-1980 i 1984-1987. Był niezwykle bramkostrzelnym zawodnikiem, bo dla ekipy z Asturii łącznie zdobył aż 231 goli. W 1980 roku trafił do FC Barcelona i przez kolejne cztery lata był jej podstawowym zawodnikiem. W 100 meczach 54 razy trafiał do siatki. Aż pięciokrotnie zostawał królem strzelców Primera Division - w latach 1974, 1976, 1980, 1981 i 1982. W reprezentacji Hiszpanii wystąpił w 35 spotkaniach, w których osiem razy trafił do siatki.
Szczególnie pamiętna historia wiąże się z sezonem 1980/1981, kiedy to grał już dla Barcelony. "Duma Katalonii" walczyła o mistrzostwo kraju i w decydującym o tytule meczu mierzyła się z Atletico Madryt. "Quini" był wtedy najlepszy zawodnikiem "Barcy", bez którego wielu nie wyobrażało sobie składu zespołu. Niestety w starciu z "Los Colchoneros" nie zagrał, bo... został porwany! Uwolniono go dopiero kilka tygodni później. Bez swojego lidera i najlepszego strzelca Barcelona tamten mecz przegrała i ostatecznie nie zajęła pierwszego miejsca w lidze.
- Szybki, energetyczny, inteligentny, strzelający z każdej pozycji. I grający bardzo fair. Typ zawodnika, którego kochają wszyscy kibice - tak podsumował go redaktor naczelny dziennika "AS", Alfredo Relano. - Quini, jeden z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem w świecie piłki nożnej. Spoczywaj w pokoju Czarodzieju - napisał na Twitterze Gerard Pique, a wtórował mu Andres Iniesta - Będziemy tęsknić Czarodzieju. Kondolencje dla rodziny i przyjaciół - czytamy we wpisie pomocnika Barcelony.