Dla Realu to miał być pierwszy z kilku "finałów", jakie czekają go w kolejnych tygodniach. Derby Madrytu, El Clasico z Barceloną, a w Lidze Mistrzów rywalizacja z Bayernem Monachium o półfinał. I jak można się domyślić w zespole "Królewskich" oraz na trybunach Santiago Bernabeu nastroje były bojowe. Kibice przygotowali efektowną oprawę o treści "Tron jest nasz", a mogła ona mieć podwójny wydźwięk - fani nie tylko domagali się zwycięstwa w prestiżowym starciu z Atletico Madryt i panowania w stolicy, ale też odzyskania mistrzowskiego tytułu.
Po tym meczu będą jednak mieli więcej wątpliwości i nerwów, niż powodów do radości. A w pierwszej połowie nic tego nie zapowiadało. Spotkanie zaczęło się bardzo spokojnie, momentami aż przecieraliśmy oczy ze zdumienia, czy to aby na pewno derby. Mało walki, mało intensywności, mało sytuacji. Jako pierwszy wyższy bieg wrzucili gospodarze i od razu przyniosło to efekt. Dwie kapitalne okazje mieli Karim Benzema i Cristiano Ronaldo, ale najpierw świetnie bronił Jan Oblak, a po chwili piłkę z linii bramkowej wybił Stefan Savić. Gości było stać tylko na strzał z dystansu Antoine'a Griezmanna, który tym samym chciał chyba przypomnieć o sobie obrońcom Realu. Bo samo uderzenie do najgroźniejszych nie należało.
Druga połowa zaczęła się znakomicie dla "Królewskich", którzy wyszli na prowadzenie po dośrodkowaniu Toniego Kroosa i główce Pepe. Portugalczyk trafił do siatki, a niedługo później opuścił boisko z powodu kontuzji. I to mógł być jeden z ważniejszych momentów spotkania. Wprowadzony w jego miejsce Nacho nie był już tak pewny jak starszy kolega, a Atletico coraz mocniej zbliżało się do bramki Keylora Navasa. Szukało wyrównania, ale robiło to bardzo nieudolnie. A to niedokładne podanie, a to strzał z nieprzygotowanej sytuacji, a to bezsensowny drybling. Goście potrzebowali jednak tylko jednego przebłysku, by rozbić obronę rywali. Świetne prostopadłe podanie Angela Correi wykorzystał Antoine Griezmann, o którym znów zapomnieli stoperzy "Królewskich".
Mecz zakończył się więc remisem 1:1, a to raczej nie zadowoliło kibiców, którzy przed meczem domagali się "tronu". Real ani nie rządzi w Madrycie, w którym na kolejne pół roku zapanowało bezkrólewie, ani nie jest też pewny mistrzostwa. Ten remis powoduje, że w sobotę wieczorem Barcelona stanie przed kolejną szansą zmniejszenia straty do lidera tabeli.
REAL MADRYT - ATLETICO MADRYT 1:1
Bramki: Pepe 52 - Antoine Griezmann 85
Żółte kartki: Casemiro, Dani Carvajal - Saul Niguez, Diego Godin, Koke
Real: Navas - Carvajal, Pepe (67. Nacho), Ramos, Marcelo - Kroos (76. Isco), Casemiro, Modrić - Bale (81. Vazquez), Benzema, Ronaldo
Atletico: Oblak - Juanfran, Godin, Savić, Luis - Saul (62. Correa), Gabi, Koke, Carrasco (88. Gimenez) - Torres (78. Thomas), Griezmann