W Primera Division walka o europejskie puchary trwała do ostatniej kolejki. W tej najlepiej wyszła Valencia, która wygrywając z Realem Valladolid zapewniła sobie powrót do Ligi Mistrzów. Okazuje się, że w tym spotkaniu nie wszystko odbyło się na czysto sportowych zasadach. Hiszpanią niedawno wstrząsnęła fala zatrzymań osób związanych z grupą przestępczą mającą ustawiać wyniki meczów tamtejszych lig.
Dzięki temu na światło dzienne wychodzą kolejne informacje w sprawie ustawionych spotkań. Jednym z nich miało być właśnie starcie Realu z Valencią. Zespół "Nietoperzy" w tej sytuacji jest jednak zupełnie niewinny. Jak donoszą hiszpańskie media mecz został sprzedany przez siedmiu piłkarzy Realu. Afera na jaw wyszła przypadkowo. Carlos Aranda, były piłkarz, jest podejrzany o udział w handlu narkotykami. Dlatego w jego telefonie założono podsłuch. Dzięki temu dowiedziano się o korupcji. - Valencia wygra obie połowy meczu z Valladolid. Przekupiono siedmiu piłkarzy - miał powiedzieć w jednej z rozmów.
Wydarzenia na boisku pokrywają się ze słowami byłego piłkarza. Valencia wygrała 2:0, a bramki zdobywała w każdej połowie. "El Mundo Deportivo" informuje, że dokładnie taki wynik został ustalony z kapitanem Valladolid, Borją Fernandezem. Zawodnik miał się spotkać również z Raulem Bravo, jednym z zatrzymanych. Fernandez za swoją rolę w procederze 50 tys. euro.
Prasa donosi, że nawet jeśli wszystko się potwierdzi, kluby nie zostaną ukarane. Real Valladolid od kilkunastu miesięcy jest w posiadaniu byłego reprezentanta Brazylii i piłkarza Realu Madryt, Ronaldo. Posiada on 51% udziałów w klubie. Niewykluczone, że teraz w Realu dojdzie do rewolucji kadrowej. Borja Fernandez już po meczu z Valencią ogłosił zakończenie kariery. Może przeczuwał, co się święci?