Jeszcze kilka miesięcy temu było niebywale głośno o gigantycznych problemach finansowych FC Barcelona. Josep Bartomeu doprowadził klubowe finanse do katastrofalnego stanu i wydawało się, że zespół przez kilka kolejnych sezonów nie będzie mógł zostać wzmocniony solidnymi nazwiskami. Ale to okienko transferowe niejako zaprzeczyło takim dywagacjom.
Barcelona się skompromituje? Trwa walka z czasem
Na Camp Nou przyszli Andreas Christensen, Franck Kessie, Raphinha, Jules Kounde i przede wszystkim Robert Lewandowski. Na niektóre transfery Barcelona wydała dziesiątki milionów euro i w zasadzie szalała na rynku transferowym. Co więcej, do stolicy Katalonii mają zostać ściągnięci kolejni zawodnicy. I mają być to transfery gotówkowe.
"Na papierze" wszystko wygląda świetnie. Tymczasem Barcelona walczy z czasem, by móc zarejestrować nowych zawodników na występy w LaLiga, w tym Roberta Lewandowskiego na występy w LaLiga. Niedawno uruchomiona została czwarta dźwignia finansowa, w postaci 25 procent praw Barça Studios funduszowi GDA Luma za 100 milionów euro.
Lewandowski nie zadebiutuje w sobotę? Może rozpętać się wielka burza
Okazuje się jednak, że to wciąż może być za mało, by spełnić wymagania władz hiszpańskiej ligi. Wciąż może brakować kilkadziesiąt milionów euro, by móc wpisać do protokołu nowe nabytki. Barcelona będzie się starać zatem obniżać pensje niektórych z obecnych zawodników (Aubameyang czy Busquets), by zejść z wydatków klubu.
Niektóre źródła z Hiszpanii sugerują, że Barcelonie ma brakować nawet 30-40 milionów euro, aby zarejestrować nowych zawodników. Jeśli włodarzom Blaugrany misja z rejestracją się nie powiedzie, może być to spora kompromitacja klubu, a nowi zawodnicy mogą być z tego faktu mocno niezadowoleni. W Barcelonie przekonują jednak, że wszystko uda się dopiąć na czas.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.