"Super Express": - Wszołek pokonuje taką samą drogę jak ty, czyli przechodzi z Polonii do Hannoveru. Co dla ciebie było najtrudniejsze w tym przeskoku?
Artur Sobiech: - Byłem w trochę innej sytuacji niż Paweł, bo trafiłem tutaj, mając kontuzję i do treningów musiałem wchodzić stopniowo. Wszołkowi radzę jedno: zasuwać na maksa od początku. W Hannoverze będzie miał wszystko, czego potrzebuje zawodowy piłkarz, ale w zamian za to klub wymaga totalnego zaangażowania. Paweł ma jednak ułatwione zadanie, bo ja tu jestem, a w klubie pracuje też Edward Kowalczuk, trener przygotowania fizycznego. Nie zostawimy go w potrzebie.
- Jeśli chodzi o bazę i organizację, to nie ma chyba sensu porównywać Hannoveru z Polonią?
- Mamy kompleks pięciu boisk przy stadionie, dwie siłownie, specjalne boisko do siatkonogi i znakomitą opiekę medyczną. To moja odpowiedź.
- Jeśli Wszołek chce iść dokładnie twoim śladem, to powinien zabrać do Niemiec dziewczynę...
- To już jego prywatna decyzja (śmiech). Nie wiem, jak wyglądają u niego te sprawy. Ja przyjechałam do Niemiec z narzeczoną, bo ona bardzo chciała kontynuować karierę sportową (Bogna Dybul jest piłkarką ręczną lidera 2. Bundesligi SVG Celle, ostatnio wygryzła ze składu Jolandę Robben, kuzynkę piłkarza Bayernu Arjena Robbena - przyp. red). Ale to ważne, żeby mieć przy sobie bliską osobę od początku pobytu w innym kraju.
- Znasz Wszołka z klubu i reprezentacji. Jego styl gry pasuje do Hannoveru i do Bundesligi?
- Ciężko już teraz to ocenić. Natomiast dla reprezentacji dobrze, że trafił do Hannoveru, bo podniesie swoje umiejętności.
- Działacze Hannoveru radzili się ciebie w sprawie tego transferu?
- Bardziej trenera Kowalczuka niż mnie, ale rozmawiałem z Pawłem przez telefon. Opowiadałem mu o klubie i zachęcałem do przyjazdu.