"Super Express": - Komentował pan setki spotkań. Widział pan coś takiego, jak w drugiej połowie spotkania w Kiszyniowie?
Dariusz Szpakowski: - Komentowałem wiele blamaży czy kompromitacji reprezentacji Polski. Zawsze można przegrać, bo taki jest sport, ale tego co wydarzyło się po przerwie nie da się wytłumaczyć. Nie boli mnie wynik, boli mnie brak reakcji piłkarzy na wydarzenia na boisku. A mamy w drużynie przecież mistrza Hiszpanii, Włoch, Holandii czy wicemistrza Francji. I tego nie pojmuję! Wydaje mi się, że to my kibice bardziej przeżywamy przegraną z Mołdawią, niż oni sami. Kibiców trafiał szlag, odchodzili od telewizorów, a oni głowy spuszczone i myślami na urlopach. No to popsuli wakacje nie tylko nam, ale i sobie, bo drugą połowę będą mieć długo gdzieś z tyłu głowy.
- Ma pan pretensje do Jana Bednarka, który powiedział wprost, że liczyli na to, że w drugiej połowie na stojącą dowiozą wygraną do końca i będą mogli pojechać na wakacje?
- Powiedział prawdę, nie mam do niego pretensji. On i tak w przeciwieństwie do kilku innych miał chociaż tyle odwagi, by stanąć przed kamerą. Ale do cholery jasnej - w drugiej połowie trzeba było się wypruć i dopiero myśleć o wakacjach. Mołdawia się wypruła, w pewnym momencie rywale oddychali już rękawami, a u nas tego nie było. Żaden z piłkarzy nie może sobie po tym spotkaniu powiedzieć, że zrobił wszystko, by wywalczyć trzy punkty. Tej walki nie było. Nie namawiam, ale teraz najlepiej to byłoby dać im zagrać przy pustych trybunach z Wyspami Owczymi. Choć pewnie złość minie i my kibice pojawimy się na Narodowym. Liczę jednak, że w tych wrześniowych meczach przeproszą nas nie tyle wynikami, co postawą na boisku.
- Wyobrażał pan sobie po losowaniu grup, że będziemy tak szybko drżeli o awans?
- W życiu, daję panu najświętsze słowo honoru. Ja to w ogóle stawiałem, że wyjdziemy z pierwszego miejsca w grupie. Nadal wierzę w awans, nadal nie wyobrażam sobie by mogło nas zabraknąć na Euro w Niemczech, ale prawda jest taka, że zostało nam pięć spotkań i musimy zdobyć 15 punktów. Mleko się rozlało, teraz nie ma już gdzie łapać tlenu. Teoretycznie kluczowa będzie Albania na wyjeździe, ale tak jak powiedziałem nie ma już miejsca na wpadki. A nie chcę wracać do dawnych czasów, gdy wszyscy zamienialiśmy się w matematyków i zaczynaliśmy liczyć oraz rozważać różne scenariusze.
- Nie brakuje głosów, że już teraz powinno się podziękować Fernando Santosowi.
- Dla mnie to bezsensowne głosy. Moim zdaniem nie dokonał złych wyborów, nie zrobił złych zmian, dajmy mu w spokoju popracować. Za to co wydarzyło się w Kiszyniowie odpowiedzialność ponoszą tylko piłkarze. Dlatego chciałbym, by te największe gwiazdy wróciły do Polski i na ulicach Warszawy, Bydgoszczy czy Poznania wytłumaczyły się z tego, co tam się stało. Bo wszyscy pytają teraz dziennikarzy, ekspertów itd., a to sami piłkarze powinni się tłumaczyć. Mimo wszystko wierzę, że Robert Lewandowski obudzi siebie i innych na te wrześniowe mecze.
- Na koniec nie mogę nie zapytać o pana. Pojawiły się informacje, że nie jest już pan pracownikiem TVP. To prawda?
- Skończyłem etatową pracę w TVP po 47 latach. Mam świadomość, że czas na młodych i zmianę warty. Rozmawialiśmy jednak z dyrektorem Markiem Szkolnikowskim, mamy wspólne plany, których nie ujawnię, ale wierzę, że je zrealizujemy i obie strony będą zadowolone. A co najważniejsze, że zadowoleni będą także kibice. Nic więcej teraz nie mogę powiedzieć.
- Czyli pan Dariusz Szpakowski nie wybiera się na emeryturę?
- Faktycznie tak, ale zawodowo absolutnie nie. Pożegnałem się z mistrzostwami świata, ale troszeczkę chciałbym jeszcze od czasu do czasu popracować. Będzie przecież Euro, oby z biało-czerwonymi, będą inne imprezy. Wcześniej mówiono, że przestałem komentować mecze naszych piłkarzy, bo nie przynoszę im szczęścia, ale szkoda, że nie zabrałem tego całego niefartu ze sobą (śmiech). I nie jest to broń Boże przytyk do tych, co komentowali spotkanie z Mołdawią, bo to tylko wina piłkarzy.
Jacek Bąk mocno po klęsce Polaków: Niech Fernando Santos wraca do Portugalii