Martwi się o niego Leo Beenhakker, martwią polscy kibice, martwi on sam. Jacek Krzynówek (32 l.), jeden z najważniejszych polskich piłkarzy, ma ogromne kłopoty w VfL Wolfsburg, gdzie trener Magath w ogóle nie daje mu grać. A przez to i w kadrze Jacek nie błyszczy jak kiedyś...
- Michał Żewłakow powiedział, że po remisie ze Słowenią czuje się upokorzony.
- W tym jednym zdaniu zawarł wszystkie nasze myśli. Teraz każdy mecz będzie o życie. Musimy wygrać z San Marino i tyle. Drużynę mamy dobrą, trzeba tylko popracować nad koncentracją.
- Beenhakker jest zaniepokojony twoją sytuacją w Wolfsburgu. Leo mówi wprost, że jeśli nie zaczniesz tam grać, to możesz mieć kłopoty także w reprezentacji.
- Martwi się selekcjoner, martwię się i ja, bo mnie też nie cieszy oglądanie meczów z ławki albo z trybun. Chciałbym grać, ale o tym decyduje trener Felix Magath.
- Rozmawiałeś z nim o swojej sytuacji?
- Przed startem sezonu zaprosił mnie do swojego gabinetu. Rozmawialiśmy krótko. Powiedział, że w tym sezonie moja sytuacja jest o wiele... trudniejsza niż w poprzednich rozgrywkach. Miał rację. Za mną cztery kolejki Bundesligi, a ja w meczowej kadrze byłem raz...
- Jedynym wyjściem jest zmiana klubu. Przed EURO mówiłeś, że latem odejdziesz z Wolfsburga...
- Zapytajcie trenera Magatha. Z jednej strony słyszę, że na grę nie mam szans, ale gdy pojawia się konkretna propozycja, to okazuje się, że jednak jestem potrzebny. Trudno mi to zrozumieć. Czytałem nawet, że Krzynówek nigdzie się nie rusza, bo w Wolfsburgu bardzo dobrze zarabia. Idiotyzm. Ja chcę odejść!
- A nie podpadłeś czymś trenerowi Wolfsburga?
- Sam się zastanawiałem, że może jednak coś przeskrobałem. Ale jedyną moją winą jest to, że otwarcie powiedziałem, że chcę odejść.
- To dlaczego ci na to nie pozwolą?
- Wiecie, jaki jest problem Wolfsburga? Klub jest bogaty i może sobie pozwolić na utrzymanie piłkarzy. Ostatnio "Wilki" wydały na transfery więcej niż Bayern. Łatwo jest dostać się do Wolfsburga, ale trudno się stamtąd wyrwać. Przekonał się o tym jeden z naszych bramkarzy, który mimo dobrego kontraktu i tak wylądował w amatorach. Klub stać na takie posunięcie.
- Twoje miejsce w składzie zajął Bośniak Misimović...
- ...z którym jeszcze podczas zgrupowania dzieliliśmy ten sam pokój. Do Bośniaka nie mam pretensji, to w porządku chłopak. Zaprzyjaźniliśmy się i dalej mieszkamy przed meczami. Więc mogę przeboleć, że dostał mój numer na koszulce (śmiech).
- Jesteś zawiedziony tym, jak traktuje cię niemiecki szkoleniowiec?
- Nie namówicie mnie na narzekanie. Mam mocny charakter. Jestem zaprawiony, bo przecież nie zawsze w mojej karierze wszystko pięknie się układało. Robię wszystko, by przekonać trenera do siebie. Zapraszam do Wolfsburga. Przyjedźcie i zobaczcie, jak trenujemy, jak ja wyglądam na tle pozostałych piłkarzy.