Łatwo wyczuwam czy młodzian opisujący sport na blogu czy portalu poczuł kiedykolwiek smrodek szatni, czy może jedyny znany mu pot to ten z własnego czoła nad klawiaturą. Agresywna kpina pod adresem Roberta Lewandowskiego świadczy o sportowym analfabetyzmie jej autorów. Jakim prawem zakompleksiony facecik zwalniany za dziecka ze szkolnego wuefu obraża wielkie gwiazdy tylko dlatego, że akurat nie zaspokoiły jego kibicowskich ambicji? Smak owej bezinteresownej zawiści poznał nie tylko Robert, używano się na Idze Świątek, Kamilu Stochu, Pawle Fajdku, gwiazdach najwyższej klasy. Nie ukrywam, że w felietonowym zapale i mnie zdarzyło się niepotrzebnie wbić szpilkę, ale staram się nie przekraczać granicy, za którą jest już tylko mój wstyd.
To Michał Probierz sądzi o Robercie Lewandowskim. Dobitny komentarz, już tego nie ukrywa
Stefan Żeromski pisał o ludziach bezdomnych, wciąż wielu ich wokół nas niestety. Są też bezdomne kluby sportowe. Bez stadionu, hali, przyzwoitej siedziby. To bardzo utrudnia normalne funkcjonowanie i rozwój. Przykładem zasłużony Bałtyk Gdynia, który jednym sztucznym boiskiem musi dzielić się z dziesiątkami innych grup, nie tylko piłkarskich a biuro ma w jednym biurku pani sekretarki. W Warszawie trzy kluby koszykarskie tułają się po całym mieście a domowe mecze rozgrywają na kosze wcześniej mało obrzucane. Kto uprawiał tę dyscyplinę, ten zrozumie. Sportowcy jak co roku ostro zagrali w orkiestrze Jurka Owsiaka. Szacunek dla wielkich asów, ale i dla małych klubów gminnych licytujących skromne pamiątki. Szczodrość serca określają intencje, nie grubość portfela. Lubię filmy, w których sport jest tylko pretekstem do pokazania złożoności międzyludzkich relacji, wyższości dobra nad złem, sztuki wybaczania. "Piłkarski poker", "Być jak Kazimierz Deyna" czy arcymądry serial "Ted Lasso" mogę oglądać w kółko. Kina nie dzieli się wedle tematyki filmu, ona jest tylko pretekstem. Film może być dobry albo zły, wzruszający albo obojętny.
Pomorski Związek Piłki Nożnej dowodzony przez legendarnego piłkarza Radosława Michalskiego pokrył koszty pogrzebu byłego selekcjonera reprezentacji Polski Wojciecha Łazarka. Losy tej rodziny tragicznie się potoczyły, syn Grzegorz (zdolny piłkarz) zmarł nagle w młodym wieku, małżonka zmaga się z poważną chorobą. A "Baryła" nigdy się nie użalał, nie prosił o pomoc gdy wszystkie oszczędności szły na leczenie bliskich. Jego dewiza to "chociaż dupcia obszarpana, ale zawsze proszę pana". I taki był do ostatnich chwil życia, gdy zmarł nagle po powrocie ze spaceru z psem. A pieski kochał zawsze, jednego potrąconego przez samochód przywiózł nawet z pracy w Izraelu. Żegnam wielkiego trenera, dziękuję człowiekowi o wielkim sercu, jego uczniowi.
Oto najdroższe rzeczy Roberta Lewandowskiego. Na to wydał najwięcej, od tych kwot kręci się w głowie