Po meczu z Węgrami powtarzał na przykład, że gdyby miał rozgrywać go raz jeszcze, podjąłby takie same decyzje taktyczne. Czyli na przykład nie wystawił Roberta Lewandowskiego. Najlepszy piłkarz świata nie pomógł drużynie w meczu, który mógł zdecydować o losie reprezentacji w decydującej batalii o mundial.
Nie mam wątpliwości, że Sousa stojąc na dywaniku w gabinecie prezesa Cezarego Kuleszy, znów włączy tryb pięknych słów i zarzuci prezesa swoją filozofią. Pytanie, czy Kulesza ulegnie czarowi Portugalczyka. Trudno spodziewać się dymisji już teraz, bo przecież kontrakt Sousy przedłużył się do końca marca w związku z awansem do baraży, ale ciężko też liczyć na to, żeby selekcjoner uratował się w marcu, bo tak grająca kadra miałaby problem z każdym barażowiczem.
Koniec roku to czas podsumowań, więc podliczyć można dokonania Sousy. Jedyne zwycięstwa w tym roku odniósł z San Marino, Andorą i Albanią. Tracił gole z amatorami. Koncertowo przegrał Euro 2020, a na koniec zafundował nam totalny odjazd decyzyjny w meczu z Węgrami. Aż strach pomyśleć, co ten zafunduje nam za cztery miesiące w barażach…