Mecz Serie A rozgrywany był na stadionie w Rzymie. Na ławce trenerskiej drużyny z Genui siedział Dejan Stanković. Na początku drugiej połowy kibice Romy zaczęli gwizdać i kierować niecenzuralne przyśpiewki w kierunku Stankovicia, który w przeszłości był zawodnikiem Lazio – lokalnego rywala Romy. Z kolei Mourinho był trenerem Serba w innym włoskim klubie, Interze Mediolan. Obaj święcili wielki triumf, jakim było wygranie Ligi Mistrzów w sezonie 2009/10. Mourinho pokazał, że wciąż wciąż istnieje więź między nimi.
„Moich przyjaciół nie ruszamy"
Podszedł do sektora najbardziej zagorzałych kibiców Romy, i wyciągniętą ręką uspokoił kibiców wyzywających Stankovicia. - Zrobiłem to dla wielkiego człowieka i przyjaciela. Takie rzeczy nie są miłe. On ma rodzinę, dzieci. Nasi fani są wspaniali, ale moich przyjaciół nie ruszamy – skomentował sytuację Mourinho, a docenił ją Stanković. - Nawet nie słyszałem tych przyśpiewek, ale dziękuję Jose. Jestem jednak dumny z tego, kim jestem. Jestem dumny, z tego, że jestem Cyganem – powiedział Stanković, który rozegrał 42 mecze w reprezentacji Serbii. A dodając do tego mecze w kadrze byłej Jugosławii, a także Serbii-Czarnogóry ma na koncie aż 103 występy na poziomie reprezentacji. W roli trenera Sampdorii pracuje od października ubiegłego roku. Mecz Rzymie zakończył się zwycięstwem Romy 3:0 i zajmuje ona 5 miejsce w tabeli, z szansami na miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Sampdoria jest 19. w tabeli i bardzo mocno zagrożona spadkiem.
Cierpiał, ale obronił rzut karny. Dante Stipica strzegł bramki Pogoni mimo wstrząsu mózgu!