Kamil Glik BRUTALNIE ZAATAKOWANY. Wystarczył jeden GEST do lawiny HEJTU, mocna odpowiedź

Piłkarze muszą być uodpornieni na masową krytykę, jaka niekiedy na nich spada. Nie ma jednak miejsca na hejt, który w mediach społecznościowych jest w zasadzie chlebem powszednim. Kamil Glik przekonał się o tym po ostatnim meczu w lidze włoskiej. Atak ze strony kibiców jego byłego klubu był na tyle duży i niesprawiedliwy, że Polak postanowił zabrać głos.
Obrońca reprezentacji Polski przed obecnym sezonem postanowił wrócić na Półwysep Apeniński. Z Włoch wyjechał w 2016 roku, kiedy to z Torino trafił do AS Monaco. W ekipie "Byków" ugruntował sobie bardzo mocną pozycję i był jednym z liderów tej drużyny. O tym, że Glik był ważną postacią może świadczyć fakt, że występował z opaską kapitańską w wielu spotkaniach. Obecnie występuje w drużynie beniamina Serie A, Benevento.
Ordynarne WIDEO reprezentanta kraju. Pokazał GIGANTYCZNEGO PENISA, coś z niego wyskakiwało
Jego klub w miniony piątek mierzył się właśnie z Torino. Dla Glika mogła być to więc sentymentalna rywalizacja. Polak już na początku spotkania trafił do siatki "Byków", co rzecz jasna spotkało się z jego radością. Gol nie został jednak uznany. Gest obrońcy po umieszczeniu piłki w siatce nie przeszedł niezauważony. Kibice Torino w mediach społecznościowych w brutalny sposób zaatakowali piłkarza. Nie brakowało przekleństw, wyzwisk i twierdzenia, że Glik nie ma szacunku do byłego klubu.
Niemiec przedstawił SZOKUJĄCĄ teorię o Euro 2021. Chcą mieć je tylko dla siebie!
Spotkało się to z bardzo szybką reakcją reprezentanta Polski. Umieścił bowiem wymowny wpis, którego adresatami byli fani Torino. - Myślę przeciwnie, ze względu na to, że szanujesz swojego przeciwnika, musisz traktować go poważnie! Natomiast brak szacunku byłby wtedy, gdybym traktował "il Toro" tylko na 50 procent. Zawsze Was szanowałem i walczyłem dla klubu. Nic ani nikt nie wymaże moich wszystkich wspomnień, które nadal mam w sobie - czytamy na Instagramie.