Koronawirus szaleje już nie tylko w Chinach i Azji. Od kilku dni intensywnie rozprzestrzenia się we Włoszech. W poniedziałek zarażonych było już ponad 150 ludzi, a 6 osób z tego powodu zmarło. Problem dotyczy przede wszystkim północnej części kraju - Piemontu, Lombardii czy Wenecji Euganejskiej. W minioną niedzielę zdecydowano się odwołać cztery pojedynki Serie A, ale od razu nasunęło się pytanie: "Co dalej?". I wydaje się, że znaleziono rozwiązanie - przynajmniej czasowe.
Włoskie media zgodnie informują, że brakuje już tylko dopełnienia formalności, aby oficjalnie ogłosić decyzję, że mecze w regionach zagrożonych rozprzestrzenianiem się koronawirusa będą rozgrywane bez udziału publiczności. Dotyczy to przede wszystkim takich miast jak Mediolan, Turyn, Bergamo czy Werona. Nie wiadomo co z drużynami z Genui, a nawet z Rzymu. W Lacjum bowiem również zaczęto obawiać się dotarcia azjatyckiego problemu.
Polecany artykuł:
Pod kątem nadchodzącego weekendu najmocniej poszkodowani mogą czuć się z pewnością kibice Juventusu (z Wojciechem Szczęsnym w składzie) i Interu. W niedzielny wieczór te drużyny mają bowiem się zmierzyć w Turynie w hitowym pojedynku na szczycie tabeli, być może mającym walny wpływ na walkę o mistrzostwo Włoch.
Emocje piłkarskie emocjami piłkarskimi, ale to jednak bezpieczeństwo mieszkańców Italii pozostaje priorytetem. Nie wiadomo, do kiedy taki stan rzeczy się utrzyma, ale prawdopodobnie kłopot nie zostanie rozwiązany szybko.