Super Express: - Udaje się oglądać występy żony w Tokio, nie kolidują z pana treningami?
Andrzej Witan: Na szczęście wszystko mogłem oglądać. W czwartek byłem już po swoim treningu i podczas obiadu mogłem w klubie obejrzeć występ żony. Po finale sztafety mieszanej była olbrzymia radość, bo wiem, że medal olimpijski to spełnienie jej marzeń.
- Jest szansa na jeszcze jeden. Rozmawiał pan z żoną przed jutrzejszym biegiem finałowym?
- Właśnie przed chwilą rozmawialiśmy, ale krótko, bo szykowała się do wyjścia na trening. Zapewne jeszcze porozmawiamy przed finałem. Dziewczyny są zmotywowane, ale będzie ciężko, bo rywalizacja jest zacięta.
- Pan wywodzi się z piłki nożnej, dlatego muszę o to spytać. Czy lekkoatleci, których reprezentuje pana żona, nie zawstydzają polskich piłkarzy i tej dyscypliny w ogóle? Odnoszą sukcesy od wielu lat, błyszczą w Tokio, a piłkarze przegrali na Euro z kretesem.
- Czy zawstydzają? Mamy świetnych lekkoatletów i na pewno chcielibyśmy, żeby piłkarze odnosili większe sukcesy niż to robią. Patrzę na to przez pryzmat całego polskiego sportu – nie czuję się zawstydzony, ale cieszę się z medali lekkoatletów.
Patryk Dobek miał wyjątkowe wsparcie! Wzruszająca motywacja od teścia
- Co sprawia, ze piłkarze nie potrafią dorównać lekkoatletom, których przedstawicielem jest pana żona ?
- Jakbym wiedział czemu tak jest, to chętnie bym się tą wiedzą podzielił i robił wszystko, żeby było lepiej. Żałowałem bardzo, że nie wyszliśmy z grupy na Euro, bo myślę, że byłby sukces, który sprawiłby radość kibicom jak nasze medale w Tokio.
- Nie czuje się pan „mężem swojej żony”, jak w filmie Stanisława Barei, w którym główna bohaterka była gwiazdą lekkoatletyki?
- Ani ja z Igą, ani ona ze mną nie rywalizuje w żaden sposób. Jesteśmy jedną drużyna, nie jestem w cieniu, ale mobilizuję ją i cieszę się z sukcesów żony. Nie ma wątpliwości kto jest lepszym sportowcem w naszym związku. Iga jest medalistką olimpijską, mistrzostw świata i Europy – moje osiągnięcia w piłce nożnej nie mają do tego podejścia. Jestem bardzo dumny z żony, a w cięższych chwilach wspieramy się nawzajem, jak powinno być w każdym małżeństwie. Ja wspieram Igę słowem i rozmową, a od fachowej pomocy jest teściowa, która jest trenerką Igi.
- Jakie ma pan przeczucia przed biegiem finałowym ?
- Nie chcę za dużo mówić ani prognozować. To jest tylko sport, który przynosi różne rozstrzygnięcia, bo sam go uprawiam. Będę trzymał kciuki i wierzę , że będzie dobrze. Po to dziewczyny tam pojechały, żeby walczyć, bo wszystkie zmagały się z kontuzjami i przeciwnościami losu. Iga miała problem ze ścięgnem Achillesem i kolanem, i pełno było przeżyć w tym sezonie. Na szczęście wszystko dobrze się ułożyło, że mogła jechać na igrzyska.
Tego nie wiedzieliście o mistrzyni Natalii Kaczmarek! Nieznany fakt z przeszłości