Maratoński chód rozegrano w Sapporo, gdzie Polacy odnosili dotąd sukcesy w skokach narciarskich: Wojciech Fortuna w igrzyskach olimpijskich 1972, zaś Adam Małysz w mistrzostwach świata 2007. Temperatura była o kilka stopni niższa niż w Tokio, ale zawodnikom i tak przyszło zmagać się z morderczą aurą.
NIE PRZEGAP! Dawid Tomala: Zacząłem się nudzić, więc przyśpieszyłem i mam złoto!
Dawid Tomala od startu maszerował w czołówce. Oderwał się od niej dość nieoczekiwanie przed 30. kilometrem. Konkurenci nie zareagowali, a on powiększał przewagę: 1.28 min po 34 km; 2.04 min po 36 km; 2.50 min po 40 km! Po chwili zdublował na 2-kilometrowym okrążeniu Chińczyka Yadonga Luo, który samotnie przewodził stawce chodziarzy od 10. do 20. kilometra. A na 5 km przed metą przewaga zawodnika AZS Politechnika Opolska urosła do 3.10 min. Potem stopniała, ale rywale nie mieli szans na dojście Tomali.
Polski chodziarz doszedł do mety w czasie 3:50.08 godz. Wyprzedził Niemca Hilberta o 36 s i Kanadyjczyka Dunfee o 54 s. Dokonał czegoś, w co chyba sam by wcześniej nie uwierzył. Ale na mecie zachował spokój. Bez euforii, bez łez na policzkach.
Dawid Tomala dopiero po raz trzeci w karierze wystartował na dystansie 50 km. Dopiero drugi raz go ukończył - poprzednio w marcu tego roku w Dudincach na Słowacji, gdzie minął metę jako piąty w czasie 3:49.23 godz. i wywalczył tytuł mistrza Polski.
Chodziarzem wszech czasów pozostaje Robert Korzeniowski, 4-krotny mistrz olimpijski. Ale ostatnie słowo w historii chodu na 50 km należy do Dawida Tomali. Chód na 50 km znika z programu wielkich imprez.
Zobacz, jak Dawid Tomala zdobył złoto olimpijskie! Kliknij w galerię zdjęć!