Ta informacja gruchnęła jak grom z jasnego nieba i wprowadziła kibiców Die Roten w osłupienie w czwartkowy wieczór. Już piątkowego popołudnia wszystko okazało się jasne. Julian Nagelsmann pożegnał się z rolą szkoleniowca Bayernu, a jego miejsce zajmie Tomas Tuchel, którego debiut w roli szefa bawarskich piłkarzy przypadnie na słynny klasyk z Borussią Dortmund. Tuchel zresztą prowadził ekipę BVB, zanim zasłynął z bardzo dobrej pracy w Chelsea. Mówi się, że Tuchel miał być następcą Antonio Conte w Tottenhamie, stąd Bayern działał szybciej, by nie stracić możliwości zatrudnienia Tuchela.
Wielki transfer o krok! Robert Lewandowski zagra u boku Leo Messiego?! Zaskakujące doniesienia
Z ekipą The Blues sięgnął po Ligę Mistrzów w 2021 r. Na Allianz Arena wszyscy wierzą, że Tuchel będzie kontynuował dobrą pracę Nagelsmanna w Europie (pewne ogranie PSG w 1/8 finału i awans do ćwierćfinału), oraz wyprzedzi Borussię w wyścigu po mistrzostwo Niemiec. Bayern pod wodzą Nagelsmanna zanotował zbyt wiele wpadek w lidze, co może kosztować ich mistrzowską paterę, zdaniem władz FCB – piłkarze nie zanotowali dużego postępu.
Były reprezentant Polski o powołaniach do kadry. "Trener Santos poszukuje takich zawodników"
Jeszcze niedawno szefowie Bayernu zapewniali, że wiążą z Nagelsmannem wieloletnie plany. Młody szkoleniowiec (w tym roku skończy dopiero 36 lat) miał prowadzić Die Roten przez wiele sezonów, jego kontrakt z Bayernem obowiązywał do końca sezonu 2025/2026. "Bayern może zapłacić łącznie nawet 30 mln euro. Trener na mocy kontraktu zarabia około 9 mln euro za sezon i dopóki nie znajdzie nowego klubu, Bayern będzie wypłacać mu wynagrodzenie. Chyba że obie strony dojdą do porozumienia" – napisał dziennik „Bild”, który jest bardzo blisko klubu z Monachium i bardzo szybko dotarł do informacji o zwolnieniu Nagelsmanna.