Robert Lewandowski jest znany w Polsce jako człowiek niezniszczalny. Nic więc dziwnego, że informacja o urazie w lewym kolanie, którego nabawił się w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z londyńską Chelsea wywołała wielkie zaskoczenie. Napastnika czeka czterotygodniowa przerwa.
Przez całą, zawodową karierę nie doskwierały mu poważniejsze urazy. Najdłuższą przerwę miał na przełomie 2019 i 2020 roku po operacji pachwiny. Według portalu Transfermarkt, miał 26 dni przerwy, jednak ze względu na przerwę między rundami opuścił tylko jedno spotkanie mistrza Niemiec. Lekarze spisali się na medal i bardzo szybko "Lewy" opuścił klinikę w pełni sił. Boże Narodzenie spędził z rodziną z uśmiechem na twarzy.
Pierwszej poważnej kontuzji Lewandowski doznał jeszcze za czasów gry w warszawskiej Legii. Doszło do naderwania mięśnia dwugłowego uda. Klubowy lekarz twierdził, że napastnik nie będzie nadawał się już do zawodowego sportu. Tak się na szczęście nie stało, a kolejne urazy nadarzyły mu się dopiero za czasów gry w Borussii Dortmund.
W styczniu sezonu 2012/2013, podczas spotkania ligowego z Hannoverem 96, Lewandowski nie tylko strzelił dwie bramki, ale także nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego uda. Przez kilka sezonów nie stało mu się nic poważniejszego, co mogłoby go wykluczać z gry i treningów na dłużej niż tydzień.
Jednym z poważniejszych urazów było złamanie szczęki i nosa, którego nabawił się podczas meczu Bayern Monachium - Borussia Dortmund. Robert doznał złamania kości szczęki, nosa oraz wstrząśnienia mózgu. Jakiś czas Lewandowski narzekał też na problemy z więzadłem rzepki. - Półtora roku temu miałem z tym problemy, dlatego nie mogłem przez rok ćwiczyć rzutów wolnych - opowiadał w rozmowie z TZ.de.