72-letni Heynckes miałby poprowadzić Bawarczyków tylko do końca obecnego sezonu. Byłby to dla niego już czwarty powrót na ławkę trenerską Bayernu. Poprzedni pobyt okazał się dla niego jednak słodko-gorzki. Doprowadził monachijczyków do zwycięstwa w Lidze Mistrzów - dorzucając do tego Puchar Niemiec oraz mistrzostwo kraju - i tym samym pozbawił się roboty na rzecz Pepa Guardioli. Wówczas miał być to dla niego absolutny koniec przygody z futbolem. Być może, jeśli sprawdzą się doniesienia "Sport1", przedwczesny.
Robert Lewandowski NIE zwolnił Carlo Ancelottiego
To kolejny akt dawno zapomnianej bawarskiej opery mydlanej. Bayern przez lata nazywany był w Niemczech "FC Hollywood". To z powodu kolejnych skandali i awantur wewnątrz klubu. W ostatnich sezonach na Allianz Arena panował jednak spokój. Więcej wspominano o filozofii i taktyce Pepa Guardioli, mniej o kolejnych mandatach piłkarzy za zbyt szybką jazdę. Do czasu. Usunięcie Carlo Ancelottiego przez szatnię na tak wczesnym etapie sezonu ponownie rozpaliło Allianz Arena. I spowodowało kompletny w strukturach klubowych.
Heynckes to kolejne nazwisko na liście życzeń Bayernu. Wcześniej w prasie wspominało się głównie o Thomasie Tuchelu, byłym trenerze Borussii Dortmund oraz Julianie Nagelsmannie.