Jerome Boateng to jeden z piłkarzy, który najdłużej związany jest z zespołem z Monachium. Obrońca do stolicy Bawarii przyszedł w 2011 roku z Manchesteru City i niemal z urzędu stał się jednym z kluczowych zawodników. Na swoim koncie ma już grubo ponad trzysta występów w barwach Bayernu. Przez cały ten czas Boateng aż ośmiokrotnie sięgnął po mistrzostwo Niemiec, dwa razy wygrał z monachijczykami Ligę Mistrzów, a także wielokrotnie zwyciężał w Pucharze Niemiec. Bez wątpienia to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii "Die Roten". Tym bardziej może dziwić fakt, że aktualny sezon będzie jego ostatnim w Monachium.
Sądne dni dla Roberta Lewandowskiego. Niemcy dotarli do ważnych informacji. Coraz większe obciążenia
Taką wiadomość w rozmowie z telewizją "Sky" przekazał dyrektor sportowy mistrzów Niemiec, Hasan Salihamidzić. Kontrakt Boatenga nie zostanie przedłużony, a taki ruch spowodował, że relacje Hansiego Flicka z dyrektorem sportowym mocno się pogorszyły. Teraz w niemieckich mediach zrobiło się głośno o kulisach rozstania monachijczyków z utytułowanym obrońcą. Według portalu sport1.de zawodnik o decyzji miał dowiedzieć się w bardzo... nieodpowiednim momencie, co i tak jest eufemizmem.
Pojawiły się NIEPOKOJĄCE dane o Messim. Tak źle nie było jeszcze nigdy, całkowita klęska
Dziennikarze ustalili bowiem, że Salihamidzić o braku przedłużenia umowy powiedział Boatengowi niedługo przed meczem z Paris Saint-Germain w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Informacje te wywołały ogólne oburzenie, bo nie dość, że przed takim spotkaniem zawodnik powinien być skupiony wyłącznie na rywalizacji, to Boateng za swoje dokonania po prostu powinien być potraktowany zdecydowanie lepiej. - 10 lat w klubie, 17 trofeów, mistrz świata, dwie potrójne korony. Dobrze, że mu w kiblu nie powiedział, podczas mycia rąk - napisał Tomasz Urban, ekspert Eleven Sports na Twitterze.