Kluczowym momentem spotkania była dziesiąta minuta, gdy w walce o piłkę napastnik warszawskiej drużyny Jose Kante sfaulował Sebastiana Milewskiego. Sędzia skorzystał z systemu wideoweryfikacji VAR i pokazał graczowi Legii czerwoną kartkę. - Widziałem powtórkę tej sytuacji - przyznał Andre Martins odnosząc się do faulu i wykluczeniu kolegi z zespołu. - Jeśli powiedziałbym co myślę o sędziach, to nie zagrałbym prawdopodobnie w następnym meczu. Wszyscy robią błędy, piłkarze również. Jose trafił w nogę, walczył o piłkę. Według mnie to nie był faul na czerwoną kartkę. Jednak wszystko się już skończyło i czasu nie cofniemy - stwierdził.
Wicemistrzowie Polski po chwili cieszyli się z prowadzenia, ale gliwiczanie jeszcze przed przerwą wyrównali, a w drugiej części zapewnili sobie wygraną. - Rozmawialiśmy o wyniku w szatni podczas przerwy - zdradził Portugalczyk. - Wiedzieliśmy, że mieliśmy jeszcze 45 minut przed nami. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że nie będzie łatwo. Piast jest dobrym zespołem, wiedzą jak grać. Niestety, strzelili drugiego gola. Przez ostatnie 10-15 minut kontrolowaliśmy grę. I to mimo grania z jednym piłkarzem mniej. Próbowaliśmy, jednak futbol jest jaki jest: raz można wygrać, drugi raz nie - zauważył pomocnik gospodarzy.
Legia straciła punkty, ale wciąż jest liderem. Zmiana nastąpiła na drugiej pozycji, która teraz zajmuje Piast. Mistrz Polski traci do warszawskiej drużyny osiem punktów. - Przez 80 minut graliśmy przeciwko dobremu zespołowi - analizował spotkanie portugalski piłkarz. - Udowodniliśmy, że było to coś więcej niż tylko przegrana. Wydaje mi się, że zasługiwaliśmy na coś więcej. Wiemy co musimy zrobić, aby wygrać z Lechem Poznań. Mamy cały tydzień na przygotowanie się do tego spotkania - zakończył Andre Martins.