Dariusz Mioduski: Kontrakt z Eduardo to przemyślana decyzja [WYWIAD]

2018-01-10 13:00

Dariusz Mioduski (54 l.), prezes Legii Warszawa, jest bardzo zadowolony z dotychczasowych zakupów. Mistrz Polski sprowadził tej zimy już czterech piłkarzy, a być może na tym nie koniec. Z klubem pożegna się też kilku graczy, choć nie wiadomo, czy w tym gronie będzie Michał Pazdan. Specjalnie dla "Super Expressu" prezes Mioduski komentuje dotychczasowe transfery i zdradza, czego możemy się spodziewać w niedalekiej przyszłości.

"Super Express": - Szybko działacie tej zimy…
Dariusz Mioduski: - Tak, bo mieliśmy gotowe listy piłkarzy, wiedzieliśmy dokładnie graczy o jakiej charakterystyce chcemy. A mając sprecyzowane priorytety, można działać szybko. Bo to potem wiele spraw ułatwia. Im szybciej wiesz na czym stoisz, tym lepiej.

- Dużo już pan wydał w tym okienku?
- Wolałbym nie rzucać kwotami… Wiadomo, że za Vesovicia i Antolicia musieliśmy zapłacić, a nawet jeśli inne transfery są bezgotówkowe, to koszty i tak się pojawiają, choćby prowizje menedżerów. Ale robimy wszystko z głową. Wydajemy tyle, na ile możemy sobie pozwolić.

- Niedawno mówił mi pan, że Legia nie będzie sprowadzać podstarzałych gwiazd, choć mogą zdarzyć się wyjątki. Eduardo da Silva to taki wyjątek?
- Ale zgodzi się pan, że piłkarza z takim CV jeszcze w naszej lidze nie było?

- To prawda. I wydaje mi się, że to może być ciekawy pomysł, również marketingowo.
- No właśnie. Jeśli już ściągać to gwiazdę, a Eduardo na takie określenie na pewno zasługuje. Sięgnęliśmy po niego z trzech powodów. To lis pola karnego, a kogoś takiego trochę nam brakowało, co było doskonale widoczne choćby w meczu z Wisłą Płock, który przegraliśmy 0:2. Śmiem twierdzić, że gdybyśmy mieli wtedy Eduardo, to tamtego spotkania byśmy nie przegrali. Po drugie, on nie ma być konkurencją dla Jarka Niezgody, a wręcz przeciwnie - Jarek może się przy nim dużo nauczyć. Mówię nie tylko o meczach, ale i o treningach. Poza tym, niewykluczone, że będziemy grali na dwóch napastników. Po trzecie, liczę, że Eduardo przyciągnie kibiców na trybuny, bo wierzę, że ludzie chcą przychodzić na gwiazdy, albo oglądać je w telewizji. Zatem na pewno element marketingu w tym transferze jest, to też potrzebne.

- Ściągnięcie Eduardo to duże ryzyko finansowe?
- Nie, to przemyślana decyzja. Kontrakt jest tylko na rok, stać nas na niego. Nawet gdyby – odpukać – coś nie wyszło, to nie związaliśmy się długoterminową umową. Już wcześniej założyliśmy sobie, że pewnego pułapu w wynagrodzeniach nie będziemy przekraczać i tego się trzymamy. Eduardo na pewno takiej granicy nie przekracza. Gdzie indziej mógłby dostać więcej, ale przyszedł tu, bo chce walczyć o tytuły, wciąż jest głodny. A nawet jeśli będzie grał 50 procent tego, co 10 lat temu, to i tak nam pomoże. Jestem optymistą. Również dlatego, że bez problemu przeszedł testy medyczne, nie ma zaległości…

- Wydaje się, że najmniejsze ryzyko pomyłki jeśli chodzi o zimowe transfery jest przy Marko Vesoviciu…
- Bardzo go chcieliśmy, to niezwykle wszechstronny gracz, może występować na czterech pozycjach. Miał oferty z mocniejszych lig, a wybrał propozycję Legii. Na pewno skład sztabu trenerskiego i nasza wizja budowy naszego zespołu miały duże znaczenie dla niego.

- A William Remy z Montpellier? To będzie następca Michała Pazdana?
- Nie o to chodzi. On był wysoko na naszej liście już od dawna, może grać na trzech pozycjach, środowy obrońca, defensywny pomocnik, prawa obrona. Odejdzie Jakub Czerwiński, więc musimy wzmacniać defensywę.

- Przez ostatni rok Remy za wiele jednak nie pograł…
- Tam było kilka czynników, między innymi to, że kończył mu się kontrakt, a wiadomo było, że nowego nie podpisze. Poza tym zmiany trenerów. Trochę mu się tam nie układało, ale wierzymy, że w Legii się sprawdzi.

- A co z Pazdanem?
- Wiemy, że chce odejść, więc liczymy się z tym, że nie będzie go z nami na wiosnę, ale… Na obecną chwilę tak naprawdę nic nie wiadomo.

- To może wprost: ile ma pan ofert dla Pazdana?
- Zero.

- Ale mówiło się o Bordeaux, padała kwota 1,7 mln euro…
- Bardziej traktowałem to jako „zajawki”, punkt wyjścia do ewentualnych rozmów… Ale, jak mówię, na ten moment Michał jest z nami.

- Pewne jest za to odejście Tomasza Jodłowca.
- Tak. Mamy dla niego kilka propozycji, wybierzemy najlepszą dla Tomka.

- A Chima Chukwu, który potwornie obciąża wasz budżet, a nie jest w planach trenera?
- Nie leci z nami do USA, jest w jego przypadku kilka opcji, ale na razie nie takie, które by nas interesowały. Odejdzie też Dominik Nagy, ale tylko na wypożyczenie, bo z nim wiążemy jeszcze nadzieje.

- A co z Armando Sadiku skoro pojawił się Eduardo?
- Sprawa jest otwarta. Ale Sadiku chce walczyć, nie poddaje się. Podoba mi się to.

- Rafał Kurzawa z Górnika Zabrze?
- Obserwujemy go, ale na spokojnie. Bez gwałtownych ruchów.

- Jeśli kogoś byście jeszcze sprowadzali, to na jakie pozycje?
- Na pewno dobra „szóstka” mogłaby nas interesować, skrzydłowy, zawsze można się przyjrzeć gdyby pojawił się ciekawy obrońca. Ale jak mówiłem: już jesteśmy nieźle zabezpieczeni.

Ivica Vrdoljak: Vesović jest lepszy od Jędrzejczyka. Eduardo? Instynkt Nikolicia i technika Ljuboji

Byly gwiazdor Legii miał zawał! Konieczna była operacja

Piotr Koźmiński VIDEOBLOG: Polscy piłkarze, którzy zostali bankrutami! Największe sportowe upadki.
Najnowsze