„Super Express”: - Jak ocenia pan początek roku w wykonaniu Rakowa?
Ivi Lopez: - Jest zdecydowanie lepiej niż przed rokiem. Wtedy po zimowej przerwie przegraliśmy trzy mecze z rzędu: z Pogonią, Legią i Lechią. Teraz od razu dobrze zaczęliśmy rundę, cały czas jesteśmy na podium. Widzę progres zespołu, do Lecha tracimy tylko trzy punkty.
- W poprzednim sezonie zajęliście drugie miejsce. W tym jesteście gotowi, aby sięgnąć po tytuł?
- Spotkanie z Lechem to dla nas poważny sprawdzian. Tym meczem możemy zrobić poważny krok w kierunku tytułu. Jeśli wygramy to nasze szanse na mistrzostwo wzrosną. Trzeba spróbować rozstrzygnąć go na swoją korzyść. Ale w Lechu myślą podobnie.
- W poprzedniej kolejce Lech w sześć minut rozbił Pogoń. Czy lider zaimponował panu tym występem?
- Obie drużyny mają duże aspiracje. Mało osób pewnie uwierzyłoby w to, że mecz skończy się takim wynikiem. Lech po raz kolejny pokazał, że ma bardzo dobrą drużynę. Ale to nas nie wystraszyło, na pewno nie boimy się. Myślę, że to oni muszą się bardziej obawiać nas niż my ich. Nie myślałem w kategoriach, że będzie to dla nas trudne wyzwanie. Po tym co zobaczyłem z Pogonią mogę zakładać, że spotkanie w Poznaniu będzie dobrym widowiskiem, bo Lech jak i Raków grają otwarty futbol. Nikt nie kalkuluje.
Grzegorz Krychowiak bliski nowego klubu! Oferta ma leżeć na stole, odejście z Rosji pewne
- Pomocnik Dani Ramirez powiedział nam niedawno, że Raków to najgroźniejszy rywal Lecha w walce o tytuł. Dodał, że jego klub celuje w tym sezonie w dublet. Co pan na to?
- Dani ma prawo tak mówić, bo Lech jest najsilniejszym zespołem w lidze. Z moim rodakiem walczymy więc o to samo, mamy identyczne marzenia i cele. Nie zapominałbym jeszcze, że w tym wyścigu jest Pogoń, choć ostatnio przegrała. Byłoby ciekawie, gdybyśmy zagrali z Lechem w finale Pucharu Polski. Przed rokiem ograliśmy poznański zespół w ćwierćfinale.
- Atutem lidera jest skuteczny duet: Mikael Ishak i Joao Amaral. To najgroźniejsi gracze Kolejorza?
- Ishak i Amaral to liderzy, to oni decydują o klasie i jakości drużyny, zapewniają jej gole. Bez nich Lech nie były pewnie tak silny. Amaral rozgrywa bardzo dobry sezon, wszędzie go pełno. A Ishak to typ napastnika, który cenię. Silny, trudny dla obrońców. Ale w mojej ocenie siłą Lecha jest zespół, bo w każdej formacji mają dobrych zawodników.
- Jest pan najlepszym strzelcem Rakowa. Był pan zły na siebie za niewykorzystanie rzutu karnego z Wisłą Płock?
- To był mój błąd, bo miałem strzelać inaczej. Jednak w ostatniej chwili zmieniłem decyzję, co sprawiło, że bramkarz obronił. To dla mnie nauczka, ze trzeba się trzymać tego, co się wcześniej postanowiło. Na szczęście ta jedenastka nie miała wpływu na wynik, bo i tak wygraliśmy. Trener Marek Papszun powiedział, że każdemu taka sytuacja może się przytrafić.
Półfinały Pucharu Polski: Lech Poznań na autostradzie do finału, trudny wyjazd dla Legii Warszawa
- Jak Raków zostanie mistrzem to zgoli pan brodę?
- Brody nie ruszę, nie ma na to szans (śmiech). Ostatnio żartowałem ze znajomym, że jak wygramy ligę to rozjaśnię włosy. Powiem tak: wszystko co osiągam w piłce dedykuję tacie, bo gdyby nie on to nie zostałbym piłkarzem. Nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Dużo mu zawdzięczam. Bardzo przeżywa moją karierę. Dlatego chciałbym zdobyć dublet właśnie dla niego. Ostatnio tata miał problemy ze zdrowiem. Sukces mojej drużyny na pewno podniósłby go na duchu.
- Na Ukrainie trwa wojna po agresji Rosji. Czy ktoś z piłkarzy, z którymi pan grał, przebywa w tym kraju?
- W Dnipro był Mark Gual, którego znam z zespołu Sevilla Atlético. Opuścił już Ukrainę. Rozmawiałem z nim ostatnio opowiadał mi straszne rzeczy. Ta wojna jest bezsensowna. Putin popełnił błąd podejmując taką decyzję. Nie wierzyłem, że zdecyduje się na taki krok. Tam giną ludzie! Jak to mogło się wydarzyć w XXI wieku?! Na to co się tam dzieję patrzę z przerażeniem. Ktoś musi to zatrzymać. Niech horror skończył się jak najszybciej.