Po dłuższej przerwie finał Pucharu Polski wrócił na PGE Narodowy. Z powodu pandemii o ograniczenia liczby widzów decydujące spotkanie dwukrotnie odbyło się w Lublinie, ale w tym roku znów to obiekt w Warszawie gościł dwie najlepsze drużyny w tych rozgrywkach. Na kilka dni przed finałem kibiców obiegła informacja, że na stadion nie będą mogli wnieść flag większych niż 2x1,5 m.
Tomaszewski grzmi po skandalu na Narodowym. Uderzył w PZPN
Fani Rakowa Częstochowa i Lecha Poznań byli mocno niezadowoleni z takiego ograniczenia. Piłkarskie święto zamieniło się w wielki skandal, bo kibice Kolejorza nie pojawili się na swoim sektorze, który świecił pustkami i starli się z policją, a fani z Częstochowy decydowali się na bardzo ostre przyśpiewki pod adresem czy to prezydenta Warszawy, czy PZPN.
Zbigniew Boniek się nie hamował. To porównanie zaboli kibiców Wisły Kraków, dobitne słowa o Brzęczku
Po meczu Cezary Kulesza w licznych wywiadach stwierdził, że taki zakaz nie ma nic wspólnego z duchem wielkiego piłkarskiego święta, a wcześniej na Twitterze stwierdził, że jeśli stanowisko w tej sprawie się nie zmieni, finał następnym razem może nie zagościć w Warszawie. Do tych wydarzeń postanowił wrócić Jan Tomaszewski.
Mocno oberwało się Kuleszy. Zdecydowane słowa Tomaszewskiego
Legenda polskiej piłki uderzyła w PZPN. - Uważam, że w tej sprawie dużą winę ponosi PZPN, który ustami prezesa Kuleszy zasugerował, że finał może być przeniesiony z Warszawy, jeśli decyzje się nie zmienią. Ale ja się pytam, co ma się zmienić? Na całym świecie obowiązują przepisy zakazujące wnoszenia tak dużych "plakatówek". Trzeba mieć zgodę, a tej przed meczem w tym wypadku nie było. Jestem zaskoczony zdziwieniem prezesa, że jak można było ich nie wpuścić - mówi Tomaszewski w rozmowie z "Super Expressem".
- Pan prezes Kulesza jakby gloryfikuje patologię, bo nie wolno, powtarzam nie wolno na meczach mieć nie można wnosić dużych flag - ostro wypowiada się legenda polskiej piłki. - Jeśli PZPN był organizatorem spotkania, powinien wszystko ustalić przed meczem, a nie po meczu związek robi z siebie ofiarę. Byłem na kilku finałach Pucharu Polski i gdy kibice odpalali race pod sektorówką, bałem się, że będzie pożar na stadionie - powiedział Tomaszewski.