W niedzielny wieczór Patryk Klimala wylądował w Glasgow, a wczoraj przechodził w Celticu testy medyczne. Jagiellonia zarobi na nim 4 miliony euro, ustanawiając swój transferowy rekord. Kilka tygodni temu swój najwyższy transfer przeprowadziła też Pogoń Szczecin, oddając do New England Revolution (USA) Adama Buksę za 4,2 mln euro. W USA przebywa też Jarosław Niezgoda z Legii, który przechodził testy medyczne w Portland Timbers przed podpisaniem czteroletniego kontraktu (wicemistrz Polski dostanie z bonusami około 5 mln dolarów). W każdym z tych trzech przypadków polski klub traci najskuteczniejszego piłkarza (Niezgoda 14 goli, Klimala 7, Buksa 7). Kto przyjdzie w zamian? W niektórych przypadkach pewnie cudzoziemcy, których w lidze i tak jest zbyt wielu. Oczywiście, nikt nie ma nic przeciwko takim, którzy podnoszą poziom, ale za dużo jest średniaków albo graczy wręcz mizernych. W Ekstraklasie młodzi nie mają się od kogo uczyć...
Często polskie talenty pierwszy okres w nowym klubie spędzają na ławce, nadrabiając w treningach zaległości (również taktyczne) z Polski. Co więcej, zagraniczne kluby nie chcą w wielu przypadkach słyszeć o wypożyczaniu ich z powrotem do polskiej ligi, bo uważają to za stratę czasu. Takie rozwiązanie odrzuca angielskie Leicester Bartosza Kapustki czy włoska Fiorentina Szymona Żurkowskiego. Co więc powinny zrobić polskie kluby? Z jednej strony jeszcze mocniej postawić na szkolenie, bo raport „SE” wskazuje jasno, że to polscy piłkarze przynoszą im największe zyski: na 16 klubów Ekstraklasy, aż w trzynastu przypadkach najdrożej sprzedanym graczem w historii był Polak. Z drugiej dobrze by było, gdyby nie rzucano się na pierwszą lepszą ofertę zza granicy.