Pogoń Szczecin

i

Autor: Marcin Gadomski/SUPER EXPRESS, Andrzej Szkocki/POLSKA PRESS/EAST NEWS

Rozmowa SE

Nie tylko Kamil Grosicki marzy o mistrzostwie Polski dla Pogoni. Dariusz Adamczuk nie ma obaw przed bogatszymi klubami, „Idziemy własną drogą”

2023-07-16 15:18

W nowym sezonie Pogoni Szczecin marzy się powrót na ligowe podium, a Kamilowi Grosickiemu nawet mistrzostwo Polski, do którego chciałby doprowadzić Portowców, niczym Leo Messi Argentynę do mistrzostwa świata. Czy jest to możliwe?

- Ja podobnie jak Kamil jestem ze Szczecina, i chciałbym zrobić mistrza, ale nie mam w głowie presji z tego powodu - mówi Dariusz Adamczuk, szef pionu sportowego Pogoni, były reprezentant Polski.

„Super Express”: - Udało się panu jako osobie odpowiedzialnej za transfery w Pogoni spełnić wszystkie zamierzenia w przerwie letniej? Pytam, bo Efthymios Koulouris nie był chyba waszym pierwszym wyborem jeśli chodzi napastnika na pozycję 9.

Dariusz Adamczuk: To nie tak. Wcześniej rozmawialiśmy z dwoma napastnikami z Hiszpanii. Negocjacje z pierwszym skończyły się na wczesnym etapie, natomiast drugi miał już przyjeżdżać na testy medyczne, dlatego powiedziałem w żartach w jednym z wywiadów, że rozmyślił się przed wejściem do samolotu. Rozmowy z nim były bardzo zaawansowane, ale ostatecznie wybrał inny klub i ligę. Opcja z Koulourisem była droższą dla nas, ze względu na wykup z LASK Linz, ale jest bardziej kompletnym napastnikiem od wspomnianego Hiszpana, dlatego nie nazwałbym tego opcją nr 2. Poza tym, jeszcze chwilę wcześniej okoliczności były nieco inne i wówczas był dla nas zupełnie niedostępny. 

- O jakich Hiszpanów chodziło?

- Nie chciałbym tego podawać. Może kiedyś któryś z nich sam powie, że miał propozycję z Pogoni. Tak jak było w przypadku Marca Guala, który w jednym z wywiadów ujawnił, że dostał od nas ofertę w 2021 roku, ale został wówczas w Hiszpanii.

- Patrząc na transfery, których dokonują najgroźniejsi rywale – w szczególności Lech Ali Gholizadeha za 1,8 mln euro oraz Raków, Johna Yeboaha za 1,5 mln - nie obawia się pan, że te kluby a także Legia uciekną wam jeszcze bardziej w tabeli?

- Nie mam takich obaw. Lech i Raków robiły duże transfery przed rokiem. Lech zapłacił ponad 1 milion za każdego z dwóch skrzydłowych (Ba Lua i Velde-red.) a Raków wydał duże pieniądze choćby na Stratosa Svarnasa. Legia wcześniej robiła podobne transfery, a jednak ciągle byliśmy blisko tych trzech drużyn w tabeli. Wiadomo, że mając duże pieniądze, to pole manewru przy transferach jest zdecydowanie większe. Ale takich nie mamy i musimy iść własną drogą, i walczyć, żeby ze swoim budżetem być w czołówce ligi

Dziekanowski ostro uderza w Kuleszę. Nie miał litości dla prezesa PZPN, postanowił mu to wytknąć

- Rozbudziliście nadzieje kibiców dwukrotnie trzecim miejscem w lidze, a kilka dni temu Kamil Grosicki oznajmił, że jego marzeniem i celem jest mistrzostwo Polski z Pogonią. To realne w najbliższych trzech latach?

- U bukmacherów na pewno nie, jeśli chodzi o nowy sezon, bo jesteśmy stawiani na czwartym miejscu. Ale piłka nożna nie takie historie pamięta. Nic nikomu nie obiecujemy, ale będziemy walczyć. Ja podobnie jak Kamil jestem ze Szczecina, i chciałbym zrobić mistrza. Obaj jesteśmy ambitnymi ludźmi, graliśmy na wyższym poziomie z reprezentacją włącznie i obaj wiemy do czego chcemy dążyć. Ale zarówno ja, myślę że Kamil również, nie mamy w głowie olbrzymiej presji z tego względu, że Pogoń nie wygrała nic przez 75 lat. Obaj nie możemy odpowiadać za te lata i całą historię Pogoni. Najważniejsze jest, żebyśmy wszyscy w klubie po sezonie mogli stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy wszystko, żeby osiągnąć cel. Jak się uda zdobyć mistrzostwo będzie świetnie, jeśli nie – będziemy walczyć dalej.

- Formuła funkcjonowania Pogoni jest jasna od dłuższego czasu. Szkolicie w akademii lub pozyskujecie w młodym wieku zdolnych piłkarzy, a później ci najlepsi są sprzedawani, żeby klub mógł funkcjonować. Jednak widać, że pozbywając się najlepszych trudno zdobyć MP. Może warto coś zmienić w tej formule i zatrzymywać najlepszych na dłużej w klubie?

- Sprzedaż tych najlepszych jest jedyną formułą, żeby utrzymywać nasz klub. Firma naszego prezesa Jarosława Mroczka (EPA - red.) już nie zarabia pieniędzy jak kiedyś. Gdyby nie środki uzyskane ze sprzedaży Kozłowskiego, to nie byłoby teraz w drużynie Grosickiego, Wahlqvista czy jeszcze kogoś innego. Pieniądze z transferu Kacpra pozwoliły nam utrzymywać klub. Przez 2 lata na utrzymanie klubu i akademii wydaliśmy ok. 3 mln euro czyli ponad 13 mln złotych. Oprócz tego mogliśmy wziąć za pieniądze z tego transferu dwóch innych piłkarzy, a więc coś za coś. Myślę, że żaden polski klub nie jest w stanie zatrzymać młodych, najbardziej utalentowanych piłkarzy. Nie ma innej opcji na funkcjonowanie Pogoni i nasza droga musi być taka, jaka jest do tej pory.

- Ale kibic może zadać pytanie, dlaczego zespół który przez trzy sezony był w ligowej czołówce, nie ma sponsora, a miejsce na koszulce pozostaje puste od czasu, gdy pożegnaliście się z Grupą Azoty przed trzema laty. Dlaczego tak jest?

- Nie chcieliśmy zbyt tanio sprzedawać miejsca na koszulkach, jak to robiły niektóre kluby. Ale tak jak powiedział ostatnio prezes Mroczek, zmieniamy strategię, bo nawet sam fakt, że nie ma koszulkach nazwy partnera głównego źle wygląda.

Fernando Santos wykazał się wielką determinacją. Ani myślał zrobić inaczej, to musiał być prawdziwy rajd

- Czyli będzie główny partner w nowym sezonie?

- Może nie od początku sezonu, ale wierzę, że uda się domknąć temat i nazwa partnera głównego pojawi się na przodzie koszulki. Jesteśmy na etapie rozmów i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Dopóki nie ma podpisu nie mogę nic więcej powiedzieć. Już kilkakrotnie byliśmy blisko podpisania umowy z innymi partnerami, więc wolę dmuchać na zimne. Szkoda, że tak się potoczyły sprawy z Grupą Azoty. Byli z nami bardzo długo, jeszcze od czasów I ligi, a akurat gdy przyszły największe sukcesy to graliśmy „bez nich”. Ale bez pomocy Grupy Azoty w przeszłości nie byłoby tego, co jest teraz. Bardzo pomagali nam w tamtych czasach. Myślę, że teraz byliby dumni z naszych wyników, a ich marka byłaby obecna w Polsce, a dzięki naszej w grze w pucharach także w Europie, czyli tam, gdzie firmie najbardziej zależało.

- Czy wasza strategia oznacza, że Mateusz Łęgowski, jako ten najbardziej „gorący towar”, może być następnym, który zostanie sprzedany. Z drugiej strony ma on wszystko, żeby być liderem zespołu w najbliższych latach.

- Na pewno nie sprzedamy go za niską kwotę. Jeśli ma się pieniądze, to można bardziej zaryzykować i spróbować zatrzymać piłkarza na dłużej. To są właśnie te wybory, które trzeba podejmować, tak jak było w przypadku Damiana Dąbrowskiego - czy zostawiamy czy dogadujemy się z Zagłębiem i go puszczamy. To nie jest takie proste i na końcu trzeba podejmować decyzje, raz dobre a raz złe, jak w innych dziedzinach życia.

- Czy 2,5 mln euro, bo o takiej kwocie się mówi za Łęgowskiego, zadowoli Pogoń?

- Myślę, że nie sprzedamy go za taką kwotę, to reprezentant Polski. Podkreślę, że na dzisiaj my jako klub ani Mateusz, nie mamy oferty i on nie zaprząta sobie tym głowy.

- Uda się Pogoni powrócić na podium w nowym sezonie?

- Wierzę, że to się uda. Swój optymizm opieram na tym, że w rundzie wiosennej widzieliśmy duży progres w grze zespołu, piłkarze „złapali” to, o co chodzi trenerowi w jego filozofii gry. Dodaliśmy 2-3 ogniwa w końcówce ubiegłego sezonu i w przerwie letniej. Walczymy o podium, a wierzę, że publiczność nam pomoże i wspólnie stworzymy w Szczecinie twierdzę nie do zdobycia.

Tomasz Hajto przerwał milczenie. Uderzył pięścią w stół i nie powstrzymywał się przed ostrymi słowami

Sonda
Czy uważasz, że Kamil Grosicki powinien być powołany do kadry?
Najnowsze