Powrót Nawałki do pracy w lidze był wielkim wydarzeniem. Jeszcze przed tym, jak były selekcjoner podpisał kontrakt z poznańską drużyną mówiło się, że jest bliski objęcia posady trenera w zespole Legii Warszawa. Ostatecznie mistrzowie Polski poszli drogą portugalską i Nawałka wylądował w Wielkopolsce.
Wydawało się, że będzie to współpraca długofalowa, bo 61-latek przyzwyczaił kibiców do tego, że swoje pomysły wdraża tygodniami, a dają one efekty dopiero później. Nawałka w Poznaniu tego czasu nie dostał. Sternicy Lecha ponownie pokazali, że cierpliwość nie jest ich najmocniejszą stroną.
Poniekąd na taki ruch zanosiło się już od początku marca. Gra Kolejorza wyglądała bardzo słabo i po zremisowanym spotkaniu z Koroną Kielce Lech wypadł z grupy mistrzowskiej. Brak tego zespołu w czołowej ósemce byłby prawdziwą sensacją. Po wspomnianym meczu w stolicy Gór Świętokrzyskich Nawałka został zwolniony.
- Zdecydowała słaba postawa naszej drużyny od początku tego roku. Tabela nie kłamie, bo właśnie wypadliśmy z czołowej ósemki. Lech wygrał tylko dwa spotkania z siedmiu i jest obecnie jedną z najsłabszych drużyn w lidze, jeśli chodzi o osiągnięte wyniki po przerwie zimowej. Nie było też widać progresu w samej grze - ani drużyny, ani poszczególnych zawodników - powiedział Karol Klimczak, prezes Lecha.
Polecany artykuł:
Władze Kolejorza skorzystały z zapisów w umowie z trenerem. Pozwalały one na rozwiązać kontrakt kilkukrotnie podczas trwania współpracy na określonych warunkach. W innym wypadku Lech musiałby zapłacić ogromne odszkodowanie Nawałce. Były selekcjoner i tak dostanie sporą kwotę.
Jak podaje portal sport.pl na konto szkoleniowca powinno wpłynąć ćwierć miliona złotych. To wysokość dwukrotnej miesięcznej pensji Nawałki. Na tym wydatki poznańskiego klubu się nie skończą. Łącznie 350 tysięcy dostaną również współpracownicy byłego trenera Lecha Poznań.
