Robak, który powrócił do Szczecina po fiasku transferu do chińskiego Guizhou Rehne (nie rozwiązał z tym klubem jeszcze kontraktu), na razie może tylko trenować z drużyną Dariusza Wdowczyka i z zazdrością spoglądać na Łukasza Zwolińskiego.
Zobacz: Będzie rewolucja? Prezes chce ograniczyć zarobki w Ekstraklasie!
21-letni "Zwoli" po wypożyczeniach do Arki i Łęcznej wreszcie dostał szansę w klubie, którego jest wychowankiem i póki co urodzony w Szczecinie piłkarz znakomicie ją wykorzystuje. W dwóch meczach dwa razy trafił do siatki rywali, a jego bilans mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie to, że w pierwszej połowie ze Śląskiem z pięciu metrów spudłował do pustej bramki.
- Za szybka decyzja. Mogłem spokojnie przymierzyć. A porównania z Marcinem Robakiem są miłe, ale na wyrost. Do jego snajperskich umiejętności sporo mi jeszcze brakuje. Fajnie, że wrócił. Jest kogo podpatrywać - skromnie stwierdził.
Śląsk zaczął dobrze i po pięknej asyście Sebastiana Mili i trafieniu Roberta Picha prowadził. Ale od wyrównującego gola dla Pogoni (45. minuta) wrocławianie grali źle i coraz gorzej. Flavio Paixao znów pokazał, że jest zaledwie cieniem swojego brata Marco, który ciągle leczy kontuzje. Po zmianie stron "portowcy" zdemolowali "wojskowych", którzy po czerwonej kartce Wojciecha Pawłowskiego kończyli w dziesiątkę. Bramkarz gości wyleciał z boiska za zagranie piłki ręką poza polem karnym. - Duży wpływ na przebieg meczu miała stracona bramka tuż przed przerwą. Nie można w takim momencie tracić goli, trawa powinna się zapalić, ale wynik trzeba utrzymać - stwierdził po meczu trener Śląska Tadeusz Pawłowski. - Pogoń wygrała zasłużenie. Zdominowała nas i przebiła wolą walki - dodał.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail