Początek w Ekstraklasie Ivi Lopez miał obiecujący. Szybko wskoczył do składu Rakowa, był skuteczny i w efekcie w październiku przypadł mu tytuł "Piłkarz miesiąca". Jednak w kolejnych tygodniach obniżył loty. Jednak trener Rakowa Marek Papszun uspokajał i był przekonany, że jego podopieczny znów będzie błyszczał. - Wierzę w Hiszpana. Za nim zwariowany czas - mówił o nim szkoleniowiec przed startem rozgrywek w rozmowie z "Super Expressem". - Adaptacja dla niego nie była taka prosta. Wystrzelił błyskawicznie, zdobył w lidze pięć bramek i jedną w Pucharze Polski. Po tym wszystkim zrobił się wokół niego duży szum i to się odbiło na jego dyspozycji. Liczę, że ustabilizuje formę i pokaże na co go stać w dłuższej perspektywie - prognozował.
Trener Papszun nie pomylił się w ocenie Hiszpana. Bo to właśnie Ivi Lopez przyczynił się do wyeliminowania Górnika Zabrze. Najpierw wypracował pierwszą bramkę, a potem już sam wziął się za strzelanie i dwa razy pokonał Dawida Kudłę. Szczególnie ważna była bramka na 3:2, bo padła w końcówce. Hiszpański napastnik zachował zimną krew przy rzucie karnym i nie dał najmniejszych szans bramkarzowi. Później jeszcze zabrzan dobił Jarosław Jach, który przyłożył stempel na awansie do 1/4 finału. Raków przerwał w ten sposób serię trzech meczów bez zwycięstwa i trzech bez strzelonego gola. - Potrzebowaliśmy zwycięstwa, bramek i dobrej gry po słabym początku w lidze - powiedział Jach w rozmowie z Polsatem Sport. - Mecz w pewnym momencie wymknął się spod kontroli. To się nie może zdarzyć. Dobrze, że nie zwariowaliśmy, to przyniosło awans - przyznał obrońca Rakowa w rozmowie z Polsatem Sport.
Pracowity dzień byłego kadrowicza. Kamil Kosowski pomaga w Tłusty czwartek