O wielkim skandalu piszą media w sprawie zamieszania o jednej z niższych lig kobiecych. W mazowieckiej czwartej lidze podczas spotkania Świt Barcząca - Vulcan Wólka Mlądzka doszło do afery. Wszystko z powodu trenera gości, który... chciał weryfikować, czy jedna z piłkarek rzeczywiście jest kobietą. Aż trudno w to uwierzyć. Ekipa z Barczącej pisze o tym w swoich mediach społecznościowych. - W przerwie meczu, schodząc do szatni (zasłaniając się decyzją zarządu swojego klubu) zażądał weryfikacji, czy nasza dana zawodniczka Dominika jest KOBIETĄ. Nasza trenerka była tak zaskoczona, iż w pierwszym momencie uznała to wręcz za żart - czytamy we wpisie na Facebooku.
Skandal pod Warszawą! Trener chciał sprawdzić, czy rywalka to na pewno kobieta
Całą sytuację skomentowała na łamach "Gazety Wyborczej". – Ale on zapierał się, czym mógł. Twierdził, że to zarząd klubu kazał zweryfikować zawodniczkę o numerze pięć i koniec – opowiada trener w "Gazecie Wyborczej" Katarzyna Liwanowska. - Toteż z naszej strony my mówimy kategoryczne STOP DYSKRYMINACJI. I nie zostawimy tego bez echa - kończy się wpis Barczącej.
Co więcej, sytuacja była o tyle kuriozalna, że na boisku znajdowały się... byłe koleżanki z boiska Dominiki. - Trener poprosiła o zejście do szatni jednej z zawodniczek Vulcanu, które od lat znała się z Domi i wytłumaczyła jej o co w tym wszystkim chodzi. Jak się okazuje na boisku w drużynie gości znajdowały się nie tylko jedna a kilka zawodniczek, które kiedyś wspólnie reprezentowały te same barwy klubowe. Na trybunach także były byłe zawodniczki, które doskonale znały Dominikę. Sama trenerka kiedyś również wspólnie występowała z Domi na boisku stąd nie zastanawiała się aby bronić swoją podopieczną.
Legendarny polski piłkarz zmaga się z nieuleczalną chorobą. Zajmują się nim jak niemowlakiem
Jest odpowiedź zespołu z Wólki Mlądzkiej
- W trakcie meczu pomiędzy Świt Barcząca – Vulcan Wólka Mlądzka w IV lidze kobiet, asystent trenera w porozumieniu z pierwszym trenerem oraz kierownikiem drużyny skorzystał z możliwości weryfikacji uprawnień jednej z zawodniczek drużyny gospodarzy. Nie ma w tym nic wyjątkowego, ponieważ taką możliwość przewiduje regulamin rozgrywek - czytamy w oświadczeniu na stronie