„Super Express”:- Jak smakuje wygrana w Poznaniu?
Ivi Lopez (28 l., napastnik Rakowa Częstochowa): - Bardzo słodko. Jestem bardzo szczęśliwy, że to, co sobie zakładałem - że jedziemy do Poznania po trzy punkty - udało się zrealizować. Sprawdziło się to, co mówiłem, że nie boimy się Lecha. Mam satysfakcję, że wygraliśmy po moim golu.
- Najtrudniejszy mecz w tym roku już za Rakowem?
- To było starcie na szczycie, w którym każdy mógł zwyciężyć. Pokazaliśmy, że na ten moment to my jesteśmy górą. Wygraliśmy, bo byliśmy lepsi, a może po prostu nasz trener Marek Papszun przechytrzył szkoleniowca Lecha. Cieszę się, że miałem w tym wszystkim udział.
- Jak wyglądało to spotkanie z pana perspektywy?
- To był bardzo intensywny mecz, bardzo trudny, bo w obronie Lech grał bardzo umiejętnie. To że duet Amaral czy Ishak nic nie zdziałał tylko potwierdza jak dobrze spisał się Raków. Cieszę się, że udało się nam zneutralizować najlepszych piłkarzy gospodarzy. I dlatego byliśmy górą, a po moim golu Lech ucierpiał.
Gwiazda Rakowa przed hitem ekstraklasy na Bułgarskiej. Tak Ivi Lopez mówi o Lechu
- Strzelił pan gola głową. Zdarzało się to panu wcześniej?
- Tak dobry w tym elemencie nie jestem. To moja druga bramka zdobyta w ten sposób. Miało to miejsce przed laty, gdy grałem w Sevilla Atletico. Ale tamten gol nie był tak ważny jak ten z Lechem. Ale to zasługa całej drużyny. Na przykład Tomas Petrasek pokazał, że jest w super formie, że jest jednym z najlepszych defensorów w lidze. W obronie był jak skała. Ale nie tylko on, ale cały nasz zespół wykonał świetną robotę, każdy zasłużył na pochwały.
- Czy to była „główka” na wagę tytułu?
- Na pewno dla Rakowa to ważny krok w walce o mistrzostwo. To będzie duży impuls dla drużyny, bo wygraliśmy na wyjeździe z rywalem, który w tym sezonie jest najlepszy w lidze. Pokazaliśmy, że nie jesteśmy od nich gorsi. Teraz Pogoń i Lech nabiorą do nas szacunku i będą patrzeć jak na drużynę, która także liczy się w wyścigu o tytuł.
- Jak koledzy skomentowali pana bramkę?
- Żartowali trochę ze mnie. Powiedzieli, że nareszcie moja główka pracuje (śmiech).
- Lepiej pan śpiewa czy tańczy? Bo w szatni było głośno...
- Lepiej tańczę. Ale jak śpiewam w szatni to się nie wstydzę. Szło mi całkiem dobrze (śmiech). Śpiewałem, bo byłem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa. Była duża radość z sukcesu.
Skandaliczny pomysł FIFA! Zbrodnie Rosjan to dla nich nic? Mecz z Polską może się odbyć
- Po golu pokazał pan serduszko.
- Musiałem to zrobić (śmiech). Bo Sheyla była na stadionie. Specjalnie przyjechała na ten mecz. Pokazałem serduszko, aby nie była na mnie zła, że zapomniałem o niej. Przed meczem powiedziałem jej, że strzelę gola. Takie miałem przeczucie. Zrobiłem tak jak obiecałem.
- Jak tata ocenił gola i wygraną z Lechem?
- Oglądał mecz w Internecie. Był szczęśliwy, że Raków wygrał, że ja byłem bohaterem. Powiedział, że to coś wyjątkowego, bo był zdziwiony, że pokonałem bramkarza po uderzeniu piłki głową. Był zadowolony i dumny.
- Co jest dla pana bardziej prawdopodobne: tytuł dla Rakowa, czy korona króla strzelców?
- Nie myślę o indywidualnych nagrodach. Chcę tytułu dla Rakowa. Ja tylko dołożyłem kolejną bramkę do swojego dorobku. To co zajmuje mi głowę, to wygranie ligi.
- W poprzednim sezonie odnieśliście największe sukcesy w historii Rakowa. Czuje pan, że ten sezon może być wyjątkowy?
- Mam takie przeczucie, że to będzie rok pełen emocji dla klubu. Jesteśmy na dobrej drodze, aby spełnić nasze marzenia. Możemy sięgnąć po mistrzostwo i zdobyć Puchar Polski. Jeśli sięgniemy po dublet to zapiszemy kolejną piękną kartę w historii Rakowa.
Nagła decyzja Lewandowskiego. To już koniec współpracy z gigantem, sprawa odbije się szerokim echem