Adam Owen pracę na stanowisku szkoleniowca pierwszego zespołu Lechii Gdańsk rozpoczął 30 września 2017 roku. Na ławce gdańszczan zastąpił Piotra Nowaka, pod którego skrzydłami pracował jako specjalista od przygotowania motorycznego. Początek był obiecujący. Walijczyk przywitał się z pracą zwycięstwem 1:0 z Zagłębiem Lubin. Później szło w kratkę. Rok 2018 w wykonaniu podopiecznych byłego pracownika Celtiku Glasgow był już fatalny. Lechia w pięciu kolejnych spotkaniach nie wygrał ani razu i zainkasował ledwie trzy punkty. Działacze postanowili się rozstać z Owenem, kończąc jego przygodę z polską piłką na 16 meczach, z których 37-latkowi udało się wygrać cztery, sześć zremisować i sześć przegrać.
W rozmowie z brytyjską stację telewizyjną BBC, Owen opowiedział o jego pracy w Lechii. Według walijskiego szkoleniowca, w klubie panował chaos i dezorganizacja, nad którymi w pewnym stopniu udało mu się zapanować. Zapewniał, że skutki jego pracy nie są widoczne jeszcze teraz, ale będą w dłuższej perspektywie czasu: - Praca w Polsce to ciężki kawałek chleba - oznajmił Owen. - Prowadzić klub w Europie Wschodniej to wyzwanie - powiedział Walijczyk.
Cóż, panu Owenowi trzeba przyznać rację. Życie zawodowe trenerów w Polsce jest krótkie jak życie motyli, parafrazując Wielkiego Wieszcza. Wystarczy wspomnieć, że w tym sezonie trenerów wymieniła większość klubów polskiej ekstraklasy. Z drugiej strony, Owen zawsze mógł trafić gorzej. Gdyby został trenerem Sandecji, czy Niecieczy - wtedy miałby prawdziwe powody do narzekania. Lechia przy wspomnianych klubach to trenerski raj.