W Ekstraklasie Makuszewski debiutował przed dziesięcioma laty. Wtedy zagrał tylko pierwszą połowę w wyjazdowym meczu ze Śląskiem (0:0). Na premierowego gola w lidze nie czekał długo, bo już w następnej kolejce pokonał bramkarza Bełchatowa - Łukasza Sapelę.
Po dwóch latach Makuszewski wyjechał do Rosji. Graczem Tereku Grozny (obecnie Achmet) był przez rok. Po powrocie na dwa lata związał się z Lechią. Potem jeszcze raz spróbował sił w zagranicznym klubie. Wiosnę 2016 roku spędził w portugalskiej Vitorii Setubal. Gdy wrócił to na 3,5 roku trafił do Lecha, gdzie największym sukcesem było zdobycie Superpucharu Polski.
1,5-roczny kontrakt z Jagiellonią podpisał przed kilkoma dniami. Wczoraj po raz pierwszy od ośmiu lat znów znów zagrał w barwach białostockiego klubu. Z okazji jubileuszu żona podarowała mu oryginalny prezent. Był nim tort. - 200 meczów w Ekstraklasie. Gratulacje - napisała Oliwia Makuszewska.
Skrzydłowy "Jagi" także zamieścił pamiątkowe zdjęcie z jubileuszowego występu. - Znów w barwach Jagiellonii Białystok i to w 200 meczu w Ekstraklasie. Dziś remis, ale patrzymy już w przyszłość - podsumował na Instagramie pierwszy mecz z Koroną.
A tak piłkarz tłumaczył dziennikarzom remis z kielecką drużyną: - Szkoda tej sytuacji z początku meczu, tego gola nieuznanego przez VAR - stwierdził pomocnik białostoczan. - Myślę, że trochę inaczej to by się wszystko potoczyło. Zespół bardzo chce strzelić gola. Może aż za bardzo i nie ma tego luzu pod bramką. Musi wpaść ta bramka i wtedy powietrze zejdzie z naszych atakujących. Uważam, że tempo akcji jest u nas na wysokim poziomie, bo cały czas staramy się napędzać i grać wysokim pressingiem. Tylko jednego brakowało: bramki - powiedział Makuszewski przed kamerą klubowej telewizji Jagiellonii.