Przed startem fazy grupowej Ligi Mistrzów większość kibiców spodziewała się, że Legia przegra wszystkie mecze i będzie musiała się mocno natrudzić, by nie zostać najgorszą drużyną w historii rozgrywek. Przewidywano, że "Wojskowi" zajmą ostatnie miejsce w tabeli i nie zdobędą nawet punktu, a jeszcze kilka tygodni temu taki scenariusz wydawał się bardzo prawdopodobny. Mistrzowie Polski po trzech meczach mieli zero punktów, jednego gola strzelonego i aż trzynaście straconych.
Później przyszedł jednak sensacyjny remis 3:3 z Realem Madryt, który wlał w serca kibiców falę optymizmu. Po zakończeniu 5. kolejki rozgrywek (Legia przegrała z Borussią 4:8) wiadomo już, że kwestia zajęcia 3. miejsca rozstrzygnie się w ostatniej serii spotkań.
Sporting Lizbona przegrał bowiem swój mecz z Realem 1:2, a to oznacza, że przed kolejnym meczem ma na koncie trzy punkty. "Wojskowi" po porażce z BVB mają jedno "oczko", dlatego też bezpośrednia walka o awans do Ligi Europejskiej rozegra się 7 grudnia przy Łazienkowskiej pomiędzy Legią a Portugalczykami. Zwycięstwo gospodarzy będzie oznaczać, że to oni wiosną zagrają w pucharach. Każdy inny wynik spowoduje, że 3. miejsce zajmie Sporting.