David Moyes, Everton

i

Autor: East News

Manchester United: "Czerwone Diabły" jak David Moyes. Smutne, zagubione i przeciętne

2014-01-20 10:27

Nad 'diabelnym' okrętem zalęgły chmury burzowe i choć dowódca stara się ratować okręt, niszczycielski huragan wciąż powraca ze zdwojoną mocą. 7 porażek w 22 meczach. 14 punktów straty do lidera. Zaledwie 36 bramek strzelonych i aż 27 straconych. Styl gry zakrawający momentami o kpinę. Dopiero 7 miejsce w tabeli. Pół roku pracy Davida Moyesa na Old Trafford wygląda jak pernamentny okres nierównej walki z żywiołem, która - mimo ambitnej postawy marynarzy - w końcu musi się skończyć katastrofą. Zatonięciem okrętu, wymianą kapitana i pracochłonnym konstruowaniem nowego kadłuba.  

Nie pamiętamy takiego kryzysu 'Czerwonych Diabłów'. W ostatnich latach panowania Sir Alexa Fergusona na Old Trafford zdarzały się okresy przeciętności, ale drużyna nigdy tak łatwo nie oddawała miejsca w czołówce. Pewne miejsce w składzie mogły mieć takie tuzy jak: Quinton Fortune, Alan Smith czy Louis Saha, ale nawet wówczas United z łatwością znęcali się nad słabeuszami, a w starciach z gigantami stawali na wysokości zadania. Walczyli. Strzelali. Urywali punkty. Stanowili monolit, którego największym atutem było zgranie i pewna - z góry ustalona - myśl taktyczna. U Davida Moyesa nie ma nic. De Gea broni słabiej, defensywa popełnia błędy, pomoc zmaga się z własnymi ograniczeniami, a atak - jak akurat jest zdrowy - nagle przestał stanowić śmiertelną broń. Jakby kilkudziesięciu chłopa w jednym momencie zapomniało, jak poprawnie kopać piłkę.

>>>United na dnie. Kolejny kat: Samuel Eto'o!

Trudno bronić Szkota. Prowadzi Mistrza Anglii, a od pierwszego dnia pracy zachowuje się jak szkoleniowiec angielskiego średniaka. Najpierw kompletnie przespał okienko transferowe, a jak ocucono go w końcu ostatniego dnia, to w odruchu rozpaczy zdążył tylko ściągnąć dobrze sobie znanego Marouane'a Fellainiego. Teoretycznie - gwiazdę Evertonu. W praktyce - kolejnego przyzwoitego pomocnika, jakich akurat na Old Trafford nie brakuje. Latem zapowiadano więc poważne zbrojenia, a skończyło się na uzupełnieniu składu. Niekompletnym, bo transfery Andera Herrery i Fabio Coentrao nie doszły do skutku. Trudno się dziwić. Moyes szukał okazji z serii 'last minute', a ani prezes Athletiku, ani Realu w podobne zabawy nie musieli się bawić. I propozycji wspólnego tańca nie przyjęli.

I żebyśmy się dobrze zrozumieli. Fellaini to nie jest zły piłkarz: wysoki, dobrze grający głową, nieźle wyszkolony technicznie - znalazłby miejsce w każdej ekipie Premiership. Problem w tym, że ma pewne wyraźne ograniczenie: nie jest typem lidera. Nie pociągnie drużyny, nie odmieni jej oblicza, nie sprawi, że średniak stanie się potentantem. A właśnie kogoś takiego 'Diabłom' w linii środkowej brakuje. Carick nie przestanie bowiem podawać do najbliższego, Valencia nie zacznie skręcać w lewo i pozostanie jednowymiarowym skrzydłowym, a talent Toma Cleverleya to wciąż tajemnica: nie ma drugiego tak 'utalentowanego' gracza, który potrafiłby tak niewiele.

>>>Kryzys na Camp Nou! Kolejna strata punktów Barcelony!

Manchester United upodobnił się do Davida Moyesa; popadł w nieprawdopodobną przeciętność. W momencie, gdy drużynie brakuje Robina Van Persiego i Wayne'a Rooneya, traci ona jakiekolwiek atuty. Opieranie ofensywy na 18-letnim Adnanie Januzaju to nie dowód odwagi szkoleniowca, ale oznaka braku rezerw kadrowych i przykład akceptacji średniactwa. Belg/Albańczyk/Kosowianin/Obywatel świata (o, dobre określenie!) wciąż przypomina bardziej nieprawdopodobnie utalentowanego juniora, niż zbawiciela Mistrzów Anglii. Gimnazjalistę, który zdecydowanie nadużywa dryblingu i spowalnia większość ataków 'Czerwonych Diabłów'. Nie mamy wątpliwości, że w niedalekiej przyszłości może to być czołowy piłkarz Starego Kontynentu. Tylko, że stanie się to raczej za trzy lata, niż za dwa miesięce. A do tego czasu pałeczkę pierwszeństwa musi przejąć ktoś inny.

Katastrofa polega na tym, że Moyes problemu nie widzi. Więcej - o zimowych transferach nawet nie chce słyszeć. Kadra jest bowiem, cytujemy: 'optymalna'. Pytanie, 'optymalna' do czego? Do walki o Ligę Europy? Szkot ponoć coraz częściej podróżuje do Europy, obserwuje ewentualne wzmocnienia, ale na razie wygląda na to, że znowu postanowił zaczaić się w krzakach i czekać kontynentalne na okazje. Jakby nie pracował w jednym z najbogatszych klubów świata, tylko biednym Evertonie, nie zauważając, że to, co przynosiło uznanie w środku tabeli Premiership, w czołówce Europy kwalifikuje do roli ogrodnika. Ewentualnie koordynatora grub młodziezowych.

>>>Znamy skład kadry skoczków na Soczi! Łukasz Kruczek zdradza szczegóły!

Znęcanie się nad szkoleniowcem 'Czerwonych Diabłów' jest proste, wystarczy spojrzeć na tabelę. Pytanie jednak: jak nie on, to kto? Faktem bowiem jest, że Szkot do roli następcy Fergusona namaszczony został lata temu. Pasował bowiem - przynajmniej na pozór - wręcz idealnie. Wiele lat przepracował w jednej drużynie. Wycisnął z niej tyle, ile się dało. Jak mógł, mieszał w czołówce. Rozbił hermetyczną 'Big Four'. Pokazał przeciętny Everton w Europie. Ideał. Alpinista, gotowy na podróż w Himalaje. I nagle, bach, pierwsza burza i koniec wyprawy. Nieprawdopodobne?

Nie do końca. O ile bowiem prowadzenie wielkiej drużyny to ciężki kawalek chleba, o tyle przejmowanie zespołu od światowej legendy to już przechodzenie pola minowego bez żadnej specjalistycznej aparatury. Misja niemożliwa. Moyes nie jest pierwszy, który przy podobnym zadaniu poległ, a przecież zadania podjął się bodaj najtrudniejszego. Barcelona na sensownego następcę Guardioli czeka już prawie 2 lata. Vilanova przegrał z chorobą i Bayernem. Gerardo Martino pół roku zajęło rozłożenie liderów na łopatki i następne 6 miesięcy zapowiada się dla niego niczym walka o przetrwanie. A przecież to nie koniec. Ile czasu Juventus poszukiwał następcy Lippiego? Milan - Capello? Chelsea - Mourinho? Real Madryt - Del Bosque? Bayern Monachium - Hitzfelda? A żaden z nich nie dorobił się takiej marki, nie pracował tak długo i nie osiągnął takich sukcesów jak Sir Alex Ferguson.

>>>'To była masakra' - Klemens Murańka po zawodach w Zakopanem!

Przed Moyesem mecze prawdy. Jeśli wyciągnie United z kryzysu, będzie wielki. Jeśli nie, na Old Trafford zacznie się czystka, w której ofiar może być więcej, niż po śmierci Stalina w Biurze Politycznym Związku Radzieckiego. Padnie trener, część piłkarzy, a skutki całej operacji mogą się odbijać na 'Diabłach' przez wiele kolejnych sezonów.

Tylko czy istnieje możliwość znalezienia nowego Sir Alexa Fergusona? Kogoś, o równej mu osobowości? Jeśli nie, może nie warto poszukiwać marnej kopii? Zmierzać ku niemożliwemu? Jak mawiał Gordon Gekko - bohater filmu 'Wall Street' - 'chciwość jest dobra'. Choćby dlatego, że dzięki pieniądzom można wiele kupić, np. sukcesy. Tylko trzeba je wykorzystać.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze