Filmy, zdjęcia, czy zwykłe wpisy najpopularniejszych piłkarzy na świecie, którzy nawołują do pozostania w domach ze względu na pandemię koronawirusa, stały się niemal codziennością. Apel do swoich kibiców wystosował również Jack Grealish. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, co wydarzyło się kilkanaście godzin po apelu zawodnika Aston Villa.
Media z Wysp Brytyjskich donoszą, że wieczorem z soboty na niedzielę, Anglik udał się do swojego kolegi, u którego spędził noc. Według świadków Grealish opuścił dom znajomego w godzinach porannych w niedzielę. Wówczas wsiadł do wartego blisko pół miliona złotych Range Rovera i... zaczęło się przedstawienie. Piłkarz mocno uszkodził swoje auto oraz trzy inne samochody stojące w pobliżu.
Kolega Lewandowskiego sam rozwozi posiłki potrzebującym. Tak walczy z koronawirusem
Następnie w pośpiechu oddalił się z miejsca zdarzenia przed przyjazdem policji. Wcześniej jednak zostawił swoje dane pracownikowi ochrony. Angielskie media sugerują, że Grealish chciał uniknąć badania alkomatem, które mogło nie wypaść korzystnie dla niego. Piłkarz Aston Villa rzecz jasna będzie musiał zapłacić za wyrządzone szkody.