Nie milkną emocje związane z ostatnimi meczami Blaugrany i pozaboiskowymi wydarzeniami po porażce z Villareal: oświadczeniem Xaviego o rozstaniu z klubem po zakończeniu sezonu, „tajnych” rozmowach szkoleniowca z Robertem Lewandowskim, wreszcie o spotkaniu całej drużyny „na chacie” u kapitana Biało-Czerwonych. Jacek Ziober (31 gier, 10 goli w primera division) bardzo jednoznacznie ocenia „winowajców” obecnej zadyszki Katalończyków.
„Super Express”: - Zerka pan jeszcze czasami na tabelę LaLiga, jak w niej stoi pańska była drużyna?
Jacek Ziober: - Oczywiście, że zerkam.
- I jakie wrażenia?
- Cóż, Superpucharu zdobyć się nie udało, w tabeli też są niżej, niż można by się było spodziewać, biorąc pod uwagę poprzedni sezon. Mam wrażenie, że Osasuna to dziś – dokładnie tak, jak było to po moim przyjściu do tego klubu – drużyna nieco „zgrana”.
- Co pan przez to rozumie?
- Że po tym ostatnim sezonie, który dał przepustkę do pucharów, klub wpadł w pułapkę samozachwytu: było fajnie, jest dobrze. I zabrakło, moim zdaniem, znaczącego dopływu świeżej krwi; kogoś, kto trochę „namieszałby” w dotychczasowym – nieco podstarzałym - układzie personalnym, wśród dotychczasowych wyjadaczy.
- No to dokładnie odwrotny problem ma Barcelona, gdzie w pewnym momencie właśnie tej młodzieży było chyba aż nadto?
- W Barcelonie przygotowuje się takiego młodego chłopaka 10-11 lat do wejścia do drużyny. I kiedy dostaje swoją szansę, z reguły jest gotowy: mentalnie, taktycznie, fizycznie, technicznie. Mają we krwi styl, który prezentuje „dorosła” drużyna na boisku.
- Jak będzie w środę na Montjuic?
- Pewnie tak, jak było w Superpucharze w Rijadzie: Barca udokumentuje swą wyższość.
- Ale od tamtej pory Barcelona odpadła z Pucharu Króla, a ostatnio spektakularnie przegrała w lidze. Słowo „kryzys” odmieniane jest na wszystkie sposoby w hiszpańskich mediach.
- Daj pan spokój, znam tamtejszą gorącą krew: mentalność Hiszpanów, nadpobudliwość, nerwowe reakcje. Pan wie, co pisano o Realu, gdy zremisował z nami 0:0 na własnym stadionie? To była jazda! Ja bym Barcelony jeszcze nie skreślał: niech robią swoje.
- Ale nawet Xavi w jakimś sensie się poddał, ogłaszając odejście z klubu z końcem sezonu!
- Nie mam złudzeń, że fundament tej decyzji został położony w czterech ścianach prezesowskiego gabinetu, że została ona narzucona Xaviemu. Natomiast ogłaszanie jej nie powinno następować teraz, kiedy te hiszpańskie głowy są najbardziej zagrzane. To były nieprzemyślane słowa.
- Dlaczego?
- Bo taki komunikat może zadziałać jak „alibi” dla drużyny: ściągnąć z niej, z poszczególnych zawodników nie tyle presję, co sportową chęć rewanżu; pokazania, że to były tylko „wypadki przy pracy”. Ale mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Jacek Ziober brutalnie o kondycji ekipy Roberta Lewandowskiego
- Robert Lewandowski jest jeszcze w stanie dźwignąć ten ciężar? Zagrać na takim poziomie, jak choćby w zeszłym sezonie, kiedy został królem strzelców LaLiga?
- A ja panu odpowiem pytaniem na pytanie: czy dziś reszta zawodników Barcelony dźwiga ten ciężar?
- Niewielu…
- No widzi pan. Zwłaszcza jak się patrzy na grę obronną drużyny, wzajemną odpowiedzialność w niej poszczególnych zawodników, to mamy obraz sytuacji, jaka wytworzyła się w drużynie.
- Brak „Lewemu” partnerów do gry?
- Straszny misz-masz się zrobił w grze Barcy. Ale przecież to nie jest wina Roberta! Xavi to pewnie dobry trener, wciąż jednak „na dorobku”. I trochę się, moim zdaniem, „zamieszał” w tym, co chce zrobić z drużyną. Nie znalazł metody na unikanie błędów w grze defensywnej, ale też – mam wrażenie – nie szuka sposobu na to, co jest solą futbolu: czyli strzelanie goli.
- Może wyszedł z założenia, że wystarczy sam „Lewy”?
- Nie on jeden. Trochę mi ta obecna Barca przypomina reprezentację Polski. Wszyscy patrzą tylko na Roberta: że będzie się cofał po piłkę, będzie ją rozgrywał, dogrywał i jeszcze gole strzelał. Reszta siedzi na swoich czterech literach i patrzy, co on zrobi. A on i tak swoją ruchliwością, absorbowaniem obrońców, zmianą pozycji jest bardzo pożyteczny w grze Katalończyków; dzięki temu partnerzy mają więcej miejsca. Ale to na „Lewym” skupia się cała krytyka: że nie strzela, że drużyna przegrywa. Tylko jak ma strzelać, jak nie ma w Barcelonie takiego – dajmy na to – Thomasa Müllera, który często potrafił schować własne ambicje snajperskie i grać „na Roberta”, z pożytkiem dla zespołu? Powiedziałbym więc tak: „Ruszcie d…, bo mecze wygrywa nie Robert, ale cała drużyna”. A tej drużyny w Barcelonie dziś nie ma.
Jacek Ziober klarownie o Robercie Lewandowskim. Kilka mocnych słów
- To kiepskie wnioski i dla reprezentacji, bo za siedem tygodni baraże o EURO.
- I znów będziemy patrzeć głównie na „Lewego”, choć teraz chętnie go każdy krytykuje. A ja wciąż powtarzam: „Przestańmy wieszać psy na Robercie!”. Ludzie, ostudźmy głowy!
- Myśli pan, że ten barceloński misz-masz pozwoli mu jednak dobrze się do baraży przygotować?
- Wierzę, że tak. Bo Robert to człowiek, który jest zakodowany na futbol, na strzelanie bramek.