Bale wrócił do wielkiej formy w środku tygodnia. Wygwizdywany, wręcz wypychany z Madrytu przez fanów, znów zachwycił. W starciu z Borussią Dortmund najpierw zanotował cudowne trafienie, a w drugiej połowie dorzucił jeszcze asystę przy bramce Cristiano Ronaldo. Wydawało się, że koszmar Walijczyka dobiegł końca, a on sam znów zacznie zachwycać w barwach Realu Madryt.
Tyle że przeciwko Espanyolowi Bale'a już nie zobaczymy. Tak przynajmniej informują hiszpańscy dziennikarze. Zinedine Zidane na konferencji prasowej wolał być bardziej dyplomatyczny. Stwierdził, że piłkarz nabawił się urazu przeciążeniowego. Mało bolesnego, jeszcze mniej groźnego i takiego, który nie powinien zawodnikowi uniemożliwić gry. W skrócie, kolejnego podobnego do poprzednich, po których zdarzało się nie oglądać piłkarza przez ładnych parę miesięcy. Jak bowiem wcześniej, także i tym razem nie wytrzymały mięśnie łydki.
To o tyle niezwykła historia, że Bale w Madrycie bije wszelkie rekordy. Przebywa na Santiago Bernabeu piąty sezon. Trzy raz wygrał w barwach Królewskich Ligę Mistrzów. Ale jego wpływ na sukcesy nie jest zbyt duży. Opuścił bowiem w tym okresie aż 43% spotkań Blancos - aż 53 spotkania. Dobry sezon na L4!
I pomyśleć, że jeszcze w barwach Tottenhamu zdawał się wyrastać na prawdziwego Terminatora. Kopię Cristiano Ronaldo.