Benzema rozmawiał z Valbueną w imieniu swojego przyjaciela z dzieciństwa, Karima Zenatiego, który z kolei był pośrednikiem szantażystów, będących w posiadaniu taśmy, na której piłkarz Olympique Lyon uprawia seks ze swoją partnerką. W trakcie przesłuchania Benzema zaręczał, że nie chciał zrobić nic złego. - Chciałem tylko pomóc Valbuenie załatwić tę sprawę. Wcześniej mnie też spotkało coś podobnego - zeznawał Benzema. - Ja mam dużo pieniędzy, przecież nie chciałem na tym zarobić. Mój przyjaciel Karim Zenati też nie ma kłopotów finansowych, bo zatrudniłem go w mojej firmie - przekonywał stróżów prawa Benzema.
Zobacz: Karim Benzema nie powinien grać w reprezentacji? Tak uważa premier Francji
Śledczy dociskali jednak gwiazdora Realu, pytając, czemu, skoro zapewnia, że stał po stronie Valbueny, nazwał go w konwersacji z Zenatim "ciotą".
- To było po tym, jak w prasie wypłynęło moje nazwisko, gdy związano mnie z tą sprawą. Byłem zły, że Valbuena opowiedział o mnie policji. Dlatego mogłem tak powiedzieć. A poza tym, skoro podsłuchujecie moje rozmowy, to wiecie, że sporo przeklinam. No i jeszcze jedno: dla mojego pokolenia to określenie może mieć przyjacielski charakter, nie zawsze oznacza coś złego - przekonywał Karim.
Sprawdź: Mathieu Valbuena przerwał milczenie w sprawie seksafery: Karim Benzema robił ze mnie głupka!
Do sprawy odniósł się premier Manuel Valls, który stwierdził, że dla kogoś takiego jak Benzema nie powinno być miejsca w reprezentacji Francji.
Jak widać, grunt usuwa się Karimowi spod nóg. Zdaniem "L'Equipe" nie będzie powołany do kadry na Euro 2016, a jeśli zostanie uznany za winnego udziału w szantażu, to grozi mu do 5 lat więzienia.