"Super Express": - Gdybyś nie zmienił pierwszej decyzji o wyborze klubu, to walczyłbyś z FC Brugge o mistrzostwo Belgii. Zamiast tego spadasz z Bundesligi...
Ariel Borysiuk: - Podjąłem wtedy decyzję i dziś nie rozmyślam nad tym, co mogłem zrobić inaczej.
- Zostaniesz w Kaiserslautern na najbliższy sezon?
- Kontrakt z klubem mam podpisany do 2016 roku. Spadliśmy do II ligi i to jest największy problem. Ale czuję się tu dobrze, trener stawia na mnie. Do końca nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. Na razie skupiam się na dwóch najbliższych meczach. Przełamaliśmy się i chcemy w tych ostatnich meczach pokazać dobrą piłkę. Gramy z Borussią Dortmund i Hannoverem, na tle takich rywali można się pokazać. No i czekam na spotkanie z Polakami z Borussii, żeby im pogratulować mistrzostwa.
- Kiedy przechodziłeś do Bundesligi, miałeś za sobą 3 mecze w reprezentacji, udaną jesień w Legii i mogłeś myśleć o EURO. A teraz?
- Wierzyłem i wierzę, że mogę się załapać do kadry. W końcu gram w Bundeslidze i wstydu Polakom ani sobie nie przynoszę. Nie tracę nadziei, że znajdę się w gronie powołanych na EURO.
- Trener Smuda kontaktował się z tobą?
- Wiem, że dużo jeździł po Niemczech, ale Kaiserslautern ominął...
- Mówisz po niemiecku już tak dobrze jak Robert Lewandowski?
- Jeszcze nie, ale jestem w Niemczech znacznie krócej od niego. Uczę się języka, rozumiem prawie wszystko, co mówi trener. Trochę jeszcze wstydzę się mówić, żeby nie popełnić jakiejś gafy.