Piłkarz reprezentacji Kamil Glik przyznał przed czwartkowym meczem eliminacji mistrzostw świata z Albanią w Warszawie, że biało-czerwoni traktują rywala z dużym szacunkiem i respektem. - To taki trochę włoski zespół. Z włoskim trenerem i wieloma piłkarzami z Serie A - dodał Glik. - Na pewno podchodzimy z dużym respektem do drużyny Albanii, bo wiemy, na co ją stać. Analizowaliśmy grę przeciwnika. To mocna drużyna, trochę włoska, z selekcjonerem włoskim (Edoardo Reją - PAP) i wieloma zawodnikami grającymi w Serie A. Podchodzimy więc bardzo poważnie i z dużym szacunkiem. Nie myślimy na razie o meczu z Anglią. Żeby grać z tym zespołem o konkretną stawkę, trzeba najpierw pokonać Albanię - powiedział Glik podczas środowej konferencji prasowej na PGE Narodowym.
Przed meczem Polska - Albania. Paulo Sousa ma plan na rywala
Przyznał, że bardzo się cieszy z powrotu na ten stadion. Z uwagi na pandemię COVID-19 reprezentacja nie grała tutaj prawie od dwóch lat. - Nie tylko my, piłkarze, ale chyby wszyscy cieszymy się, że wracamy na stadion, na którym zagraliśmy wiele fajnych meczów. Ostatni raz o punkty przegraliśmy tutaj w 2013 roku, z Ukrainą 1:3. Wracają kibice, to też dla nas wartość dodana - podkreślił doświadczony obrońca. Zapewnił, że mimo nieobecności z powodów zdrowotnych kilku piłkarzy atmosfera jest bardzo dobra. - Jak zawsze w kadrze narodowej. Owszem, mamy problemy kadrowe, szczególnie wśród piłkarzy ofensywnych, ale trzeba sobie bez nich radzić. Miejmy nadzieję, że powołani w ich miejsce zawodnicy wejdą w buty nieobecnych kolegów i pokażą odpowiednią jakość - zaznaczył Glik.
Kiedyś Bekim Balaj grał w Polsce, teraz jest gwiazdą Albanii. Nie uwierzycie co oznacza jego imię
Z czego, jego zdaniem, wynika słabsza w tym roku dyspozycja defensywy reprezentacji Polski? - Coś za coś. Wcześniej traciliśmy mniej goli, ale tez mniej strzelaliśmy. Teraz stwarzamy więcej okazji, ale to być może kosztuje nas właśnie coś w defensywie. Pracujemy, żeby bramek tracić jak najmniej albo w ogóle, a z przodu tworzyć tyle okazji, ile ostatnio - podkreślił. Na ile punktów liczy w trzech wrześniowych meczach? - Gramy o dziewięć punktów, bo zawsze gra się o zwycięstwo. Nie ma co mówić o konkretnych prognozach. Przed Euro stawialiśmy sobie cele, a potem wychodzi nie do końca tak, jak byśmy sobie życzyli. Chcemy wygrać wszystkie trzy mecze - zaznaczył.
Tak Jakub Kamiński dorastał do kadry. Nieznane fakty z życia gwiazdy Lecha
33-letni obrońca występuje obecnie w Serie B - jego drużyna Benevento spadła w maju z włoskiej ekstraklasy. Latem Glik nie zmienił klubu, choć - jak przyznał - były pewne propozycje. - Pojawiło się kilka tematów, mniej lub bardziej poważnych. Po powrocie do Benevento trenowałem na pełnych obrotach, nie zaprzątałem sobie tym głowy. Dlatego występuję od początku sezonu, w pełni przygotowany. Jak wspomniałem, pojawiły się możliwości transferu, ale z różnych powodów nie zostały dograne do końca. Zobaczymy, co się wydarzy za pół roku czy rok. Mam pełen szacunek do mojego pracodawcy i na pewno korona z głowy mi nie spadnie, jeśli przez pół roku czy rok będę grać w drugiej lidze włoskiej - zakończył Glik.
Czy to już szaleństwo? Były prezes polskiego klubu pozwał go do sądu, bo... no aż nie do wiary